Hej, kochani!
Dzisiaj piątek, dlatego przed Wami kolejna recenzja! Zapewne pamiętacie jak bardzo zakochałam się w Pamiętniku Sparksa, co spowodowało, że bez żadnych obaw sięgnęłam po inną książkę tego autora. Tak, chodzi właśnie o Wybór.
Travis Parker jest samotnym weterynarzem. Przez jego życie zdążyło się już przewinąć wiele kobiet, ale żadna nie była tą jedyną. Bohater nie stara się na siłę szukać miłości. Jednak pewnego dnia do domu obok wprowadza się Gabby Holland. Młoda lekarka planuje spokojną przyszłość ze swoim chłopakiem. Plany dwojga z pozoru nieprzeznaczonych sobie ludzi nagle zmieniają swój bieg. Drogi Travisa i Gabby krzyżują się. Ich relacja bardzo szybko przeradza się w coś głębszego. Jak może zakończyć się ta niespodziewana i nagła „znajomość”?
Było tak słodko i przyjemnie, ale czasem ten urok musi prysnąć. We wstępie muszę wspomnieć, że pomimo moich starań, nie uroniłam ani jednej łzy. Tak, ja również nie wiedziałam czy czytając Sparksa da się nie płakać. Spieszę z odpowiedzią! Tak, da się, wystarczy sięgnąć po Wybór. No cóż, zapowiadało się ciekawie. Na początku autor wprowadza mój ulubiony sielankowy klimat, w którym nikt nie przejmuje się przeciwnościami. Dobrze, za to przyznaję wielkiego plusa. Jednak czytając dalej, zaczynałam się nudzić. Oczywiście, kibicowałam Gabby i Travisowi, ale wielka przewidywalność odbierała mi radość z czytania. Osoby, które znają schemat Spraksa, wiedzą, że powinien on z pięknej miłości bez żadnych przeszkód przejść drastycznego wydarzenia, które wstrząsa światem zakochanych. Tutaj ten schemat pojawia się również, ale widzę pewne... niedopracowanie. Sam pomysł na powieść wydaje mi się zbyt prosty. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że nie wyróżnia się tak jak powinien.
Sparks ma tendencję do tworzenia idealnych mężczyzn. To znaczy, nie tylko on, rzecz jasna. Jednak po nim samym spodziewałam się wyższej poprzeczki. Sama nie mogę w to uwierzyć, ale zdecydowanie bardziej polubiłam Gabby od Travisa. Trochę mnie to niepokoi i z drugiej strony cieszy. Jeszcze nigdy nie zdarzyło m się bardziej polubić postać żeńską od męskiej. także szacunek dla Sparksa.
„Nie istnieje coś takiego jak przyjaźń między mężczyzną a kobietą w naszym wieku. To po prostu niemożliwe, chyba że mówisz o kimś, kogo znasz od wielu, wielu lat. Zwłaszcza niemożliwe w przypadku nieznajomych”
Było tak słodko i przyjemnie, ale czasem ten urok musi prysnąć. We wstępie muszę wspomnieć, że pomimo moich starań, nie uroniłam ani jednej łzy. Tak, ja również nie wiedziałam czy czytając Sparksa da się nie płakać. Spieszę z odpowiedzią! Tak, da się, wystarczy sięgnąć po Wybór. No cóż, zapowiadało się ciekawie. Na początku autor wprowadza mój ulubiony sielankowy klimat, w którym nikt nie przejmuje się przeciwnościami. Dobrze, za to przyznaję wielkiego plusa. Jednak czytając dalej, zaczynałam się nudzić. Oczywiście, kibicowałam Gabby i Travisowi, ale wielka przewidywalność odbierała mi radość z czytania. Osoby, które znają schemat Spraksa, wiedzą, że powinien on z pięknej miłości bez żadnych przeszkód przejść drastycznego wydarzenia, które wstrząsa światem zakochanych. Tutaj ten schemat pojawia się również, ale widzę pewne... niedopracowanie. Sam pomysł na powieść wydaje mi się zbyt prosty. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że nie wyróżnia się tak jak powinien.
„Po prostu zwykły dzień, jak wiele innych. Lecz przede wszystkim dzień, kiedy wszystko było dokładnie takie, jakie powinno być.”
To co boli mnie u Sparksa to opisy. Ponad połowa książki to opisy wspomnień, które w przypadku Wyboru niewiele wnoszą do lektury. Nie wiem czy to jakiś trend, ale na pewno sprawia, że chce mi się odłożyć książkę i już do niej nie wracać. A jeżeli już pojawi się dialog, to ciągnie się przez półtorej strony, znowu bez żadnego opisu.
Stawiam sobie pytanie czy aby na pewno dokładnie przeczytałam tę książkę. Jak już wspomniałam na samym początku, Gabby to młoda lekarka, która ma chłopaka, ale potem poznaje Travisa i uświadamia sobie kogo kocha naprawdę. Super, wszystko w porządku. Ale co się stało z Kevinem, byłym naszej bohaterki? Ta kwestia nie była rozwinięta. Sparks nawet oszczędził sobie tego jak zareagował w pewnym sensie na zdradę swojej dziewczyny. Po prostu wyciął jego postać jak ze zdjęcia, a nie ukrywam, że właśnie to bardzo mnie interesowało.
Stawiam sobie pytanie czy aby na pewno dokładnie przeczytałam tę książkę. Jak już wspomniałam na samym początku, Gabby to młoda lekarka, która ma chłopaka, ale potem poznaje Travisa i uświadamia sobie kogo kocha naprawdę. Super, wszystko w porządku. Ale co się stało z Kevinem, byłym naszej bohaterki? Ta kwestia nie była rozwinięta. Sparks nawet oszczędził sobie tego jak zareagował w pewnym sensie na zdradę swojej dziewczyny. Po prostu wyciął jego postać jak ze zdjęcia, a nie ukrywam, że właśnie to bardzo mnie interesowało.
„O ile rozmowa jest tekstem, o tyle śmiech jest muzyką, sprawiającą, że wspólnie spędzony czas staje się melodią, której można słuchać w kółko i nigdy nie straci uroku.”
A co o zakończeniu? Do bólu przewidywalne. W pewnym sensie pokładałam nadzieję, że może Sparks przestanie trzymać się szablonów i trochę zmieni bieg wydarzeń. Niestety Zawiodłam się.
Ta książka zraziła mnie trochę do tego autora, ale mam nadzieję, że z innymi pozycjami będzie tak jak z Pamiętnikiem!
SPRAWY ORGANIZACYJNE I OGŁOSZENIE PARAFIALNE!!!
Jak pewnie zauważyliście, na górze posta dodałam piosenkę. To taki mój nowy pomysł na urozmaicenie mojego paplania o książkach. Mam zamiar przy każdej recenzji dodawać taką piosenkę, która według mnie w jakiś sposób oddaje klimat panujący w książce, bądź tak często leciała podczas czytania danej książki, że aż zapadła mi w pamięć! Oczywiście chcę w jakiś sposób wdrążyć Was z tę atmosferę z danej powieści, żebyście chociaż w najmniejszym stopniu doświadczyli nieco więcej danej historii. Krótko mówiąc, moje subiektywne dopasowanie piosenki do książki :D
Co sądzicie o tym pomyśle? Jak dzisiejsza piosenka? Oczywiście moje country. Mam nadzieję, że nie jest taka zła!
Buziaki ♥