piątek, 12 sierpnia 2016

Liebster Blog Award #4 #5

Hejka!
Coś w te wakacje ciężko idzie mi blogowanie. 10 miesięcy była to dla mnie rutyna i jakoś wiązałam to ze szkołą, więc kiedy nie ma nauki, odechciało mi się już wszystkiego. Przez ostatni miesiąc też dostałam dwie nominacje do LBA! Że czytanie książek w wakacje od zawsze szło mi niezbyt dobrze, a post jakiś być musi, postanowiłam odpowiedzieć na pytania dziewczyn. Także tego... dziękuję Quidportavi oraz Czarodziejce książek za wyrwanie mnie z tej nudy! No i oczywiście zapraszam na ich blogi, jest co poczytać! :D

Pytania od Quidportavi (które swoją drogą bardzo mi się podobają)

1. Jest wojna. Ty masz skompletować pięcioosobową drużynę, która będzie nas bronić. Których książkowych bohaterów wybierzesz? Dlaczego akurat ich?
Dobra, na początek muszę się zastanowić czy patrzeć na charakter czy na umiejętności, bo w drużynie trzeba się jakoś dogadać i każda kłótnia zaburza współpracę!
Na początek idzie Johanna z Igrzysk Śmierci. Tutaj kierowałam się bardziej osobowością, bo wiecie... potrzeba takich zdecydowanych i konkretnych ludzi!
Następnie typuję... no dobra, masz tę robotę Harry! Bo czarami można zdziałać wiele, dlatego uważam, że Potter nadaje się tutaj idealnie.
Jace z Darów Anioła! Z początku rozmyślałam nad Magnusem (moim mężem, wiadomo), ale przestraszyła mnie wizja jego rozkojarzenia w przypadku zobaczenia jakiejś błyskotki... no, wiecie o co mi chodzi. Także Jace, charakter masz ciężki, ale walczyć potrafisz!
Ach! Zapomniałabym prawie o postaci, która jak dla mnie powinna się tutaj znaleźć, a nawet dowodzić całą drużyną... oczywiście chodzi mi tu o Marka Watneya z Marsjanina. Kurcze, znacie lepszy przykład tak wytrzymałego i niesamowicie odważnego człowieka?
I ostatnia osoba... szczerze mówiąc mam niemały problem. Stawiam na Sama Temple'a z GONE. Oczywiście chodzi o jego niesamowitą moc! Te ogniste dłonie mogłyby być bardzo pomocne!

2. Jeśli mogłabyś wcielić się w jednego z książkowych bohaterów, to na kogo padł by Twój wybór?
Nie chcę być przewidywalna, ale co ja poradzę. Mark Watney! No powiedzcie mi czy nie chcieliście wylądować na Marsie? Bo ja bym bardzo chciała. Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństw... ale przecież byłabym Markiem :D
3. Możesz porozmawiać z jedną z literackich postaci. Kogo wybierasz? Czemu?
Mały Książę! Mały Książę! Wspominałam o Małym Księciu? Jeju, wyobrażacie sobie jak dużo człowiek mógłby wynieść z takiej rozmowy? Bo dla mnie to by była lekcja życia!

4. Którą porę roku lubisz najbardziej i dlaczego?
Jestem człowiekiem ciepłolubnym i idealna temperatura to dla mnie 30+, ale tak czy siak, nie potrafię wybrać jednej ulubionej pory roku. Każda jest w jakiś sposób piękna i niesamowicie magiczna.

5. Czy miałaś jakąś dziwną historię/sytuację związaną z blogiem?
Na tę chwilę nie mogę sobie przypomnieć niczego ciekawego... więc raczej nie.

6. Dlaczego założyłaś swojego bloga?
Aaaa, no właśnie! Moja mama kilka lat temu wkręciła się w tę całą blogosferę. Ja wtedy za bardzo nie ogarniałam o co w tym wszystkim chodzi... do czasu! Pewnego dnia natknęłam się na jakiegoś bloga książkowego (nazwy nie pamiętam), a że czytać kochałam od bardzo dawna, to sobie pomyślałam, że czemu sama nie mogę zacząć pisać recenzji? No i tak to się zaczęło, trwa i będzie trwać jeszcze dłuuugo! :D

7. Jaką książkę poleciłabyś na dobry początek komuś, kto dopiero zaczyna przygodę z książkami?
Może pójdę trochę na łatwiznę, ale jest to Harry Potter. Większość książkoholików swoje nałogowe czytanie zaczynało właśnie od tej serii, więc jest to chyba najbezpieczniejsza opcja.

8. Co najbardziej irytuje Cię w Blogosferze?
Pisanie tylko dla współpracy! Jak ja tego nie znoszę! A fe! Blog jest takim domem, o który trzeba dbać i utrzymywać w dobrym stanie z PASJĄ I ZAANGAŻOWANIEM. Dodatkowo bezinteresownie. Czy sprzątacie swój pokój tylko wtedy, gdy rodzice zaproponują Wam wynagrodzenie? W większości raczej nie. Ta samo jest z pisaniem. Nie pisze się recenzji dla wynagrodzenia, ale dla samej pasji! I jeżeli komuś to nie odpowiada, radzę poszukać sobie innego zajęcia. 

9. Czym się kierujesz przy wyborze książki?
Nie będę oszukiwać. Okładka i tytuł grają tutaj główną rolę, bo przecież jest to coś co widzimy na półce na samym początku, a dopiero gdy nas zainteresuje, sięgamy po opis. Nie wiem co jest ze mną nie tak, ale mam dziwne zdolności zapominania opisów zaraz po ich przeczytaniu, dlatego w większości kieruję się po prostu gatunkiem i opiniami innych czytelników.

10. Co ci chodzi po głowie?
Czekolada, którą już wczoraj zjadłam :(

11. Jaka piosenka dziś Ci towarzyszy?
AHAHAHAHA! Jakie idealne pytanie! Bo wiecie, że Green Day nagrał nową piosenkę i szykuje się kolejny album? Dosłownie wczoraj singiel Bang Bang pojawił się na ich stronie i już podbił serca wielu fanów! (W tym moje) Dla zainteresowanych, piosenka już znajduję się na Spotify i YouTube (polecam :P)


No i pytania od Czarodziejki! :D

1. Czy bardziej wolisz czytać książki w formie papierowej czy elektronicznej?
Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Zwykle czytam książki papierowe, ale nie mam nic przeciwko e-bookom.

2. Częściej kupujesz czy wypożyczasz książki?
Zdecydowanie wypożyczam. Jedyna książka jaką kupiłam w tym roku (oprócz podręczników) jest biografia Johna Lennona. Nie zmienia do faktu, że biblioteczki aż takiej małej nie mam. Posiadam sporo książek, które wygrałam w przeróżnych konkursach lub dostałam w prezencie. A tak swoją drogą, kocham wypożyczać książki, nawet takie zniszczone, na których widać ślady użytkowania, bo wiecie, smutno mi się robi kiedy patrze na książkę piękną i niezniszczoną, a okazuje się, że tylko dwie osoby na rok ją wypożyczyły i przeczytały. A kiedy patrzę na ślady po jedzeniu, kartki, które widać, że były zamoczone... mam wrażenie, że ta książka ma duszę, przeżyła wiele i nadal może służyć innym. I oczywiście ta świadomość, że nie tylko ja ją czytałam... to wydaje się być takie magiczne <3

3. Jeżeli zaczynasz czytać książkę i ona Ci się nie spodoba to kontynuujesz ją?
Zależy kiedy! Jestem dziwnym człowiekiem i czasem potrafię czytać niesamowicie beznadziejną książkę z wielką przyjemnością. Dlaczego? Bo często mam ochotę po prostu coś pokrytykować i powiedzieć jakie jest głupie! Ale jeśli oczekuję od książki czegoś co mnie mile zaskoczy, a otrzymuję coś co nie nadaje się do czytania to oczywiście odkładam. Po co się męczyć?

4. Czy lubisz czytać książki w każdym miejscu na świecie?
Oczywiście, że tak! Nie jest ważne gdzie czytam, ale co! :D

5. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
Nie potrafię wybrać jednej, chociaż w takich pytaniach zwykle nasuwają mi się dwie odpowiedzi: Kwiaty na poddaszu i Zabić Drozda, ale spokojnie, jest ich jeszcze więcej!

6. Co cię skłoniło do założenia bloga?
Wspominałam już o tym wyżej. Była to moja mama i moja miłość do książek.

7. Podaj ulubiony cytat z jakiejś książki.
Podawałam przy ostatnim LBA, ale powtórzę dla tych co nie czytali :D

„Może zakochani wcale nie powinni patrzeć na ziemię? Ziemia oznacza rzeczywistość, a rzeczywistość frustracje, nieprzewidziane choroby, śmierć, morderstwa i wszelkie inne tragedie. Kochankowie powinni patrzeć w niebo, bo tylko tam ich piękne złudzenia nie mogą być podeptane.”

Oczywiście jest to cytat z Kwiatów na poddaszu, który najbardziej zapisał się w mojej pamięci <3

8. Co oprócz czytania lubisz robić?
Ha! Pisać oczywiście! Wspominałam już, że mam opowiadanie w przygotowaniu, więc czekajcie, bo udostępnię je Wam już niedługo! :D
Kocham również podróże... jak chyba większość książkoholików.

9. Jaki gatunek książek lubisz najbardziej?
Nie mam ulubionego. Generalnie staram się omijać fantastykę i wszelkie elfy, skrzaty i smoki... ale raczej staram się czytać każdy rodzaj literatury.

10. Z jaką postacią z książki mogłabyś się utożsamić?
No proszę państwa! Co to za pytanie?! Oczywiście, że z Christopherem McCandlessem! Pamiętam, że jak powiedziałam do na polskim w szkole, zostałam wyśmiana, że utożsamiam się z kimś kto pomylił roślinki i zmarł (nie jest to spoiler, bo Wszystko za życie zostało napisane na podstawie prawdziwych wydarzeń właśnie po śmierci Chrisa... i film również polecam :D) Ale kurczę, nie patrzmy tak szablonowo! Człowiekiem był niesamowitym i cały czas mam wrażenie, że gdyby mógł, zrozumiałby mnie najlepiej w każdych chwilach mojego życia.

11. Powiedz, jakie korzyści czerpiesz z czytania?
Dobrze spędzony czas i większa wiedza. I to co zauważyłam przez ostatnie lata, większa empatia, zdecydowanie i inne spojrzenie na świat. Zauważyłam też, że moje prowadzenie rozmów z ludźmi jest bardziej urozmaicone... to samo tyczy się kłótni :P

I to na tyle. Z żalem stwierdzam, że nie mam kogo nominować. Przejrzałam wszystkie blogi, które obserwuję i okazało się, że wszystkich już kiedyś nominowałam... albo mam słaby wzrok, także wybaczcie mi ten raz dzisiaj, a teraz trzymajcie się!
Buziaki! :*

wtorek, 9 sierpnia 2016

Jak bardzo rockandrollowa może być miłość? „Nick i Norah. Playlista dla dwojga” David Levithan&Rachel Cohn


   Hej hej!
   Jesteście gotowi na potężną dawkę rocka? Super, bo ja też! Także tego... muzyka na full i słuchamy Green Daya!

   Nick gra w zespole. Jakiś czas temu przeżył zawód miłosny i muzyką próbuje posklejać złamane serce. Jego była dziewczyna, typowa łamaczka serc przychodzi na jego koncert i... sprawia, że Nick poznaje swoją prawdziwą miłość. Czy nieznajoma Norah, która ma za zadanie tylko i wyłącznie udawać dziewczynę Nicka przy jego byłej, może stać się kimś o wiele więcej niż pięciominutową partnerką?

„Życie każdego człowieka to osobna opowieść.”

   Słyszeliście o tej książce? Czytaliście opinie wielu ludzi na jej temat? Zaglądaliście na Lubimy Czytać, aby choć trochę się o niej dowiedzieć? Ja to zrobiłam z nadzieją, że poczuję się trochę zachęcona do jej przeczytania. A co znalazłam? Same przykre słowa, rozczarowania i wszelkie złe wyrażenia skierowane ku tej powieści. Wiecie, zaczęłam się zastanawiać czy to ze mną coś nie tak, czy może ze znaczną częścią czytelników. Tak, wiem, o gustach się nie dyskutuje, ale czasem mam wrażenie, że ludzie uważają, że książka powinna być tylko i wyłącznie smutna, dołująca, wyciskająca morze łez, że powinna być taką, którą zapamiętamy na długo tylko przez nietypowy temat i silne emocje, które sprawiają, że jest nam niesamowicie smutno. A co z tymi pozycjami, które może nie są wielce ambitne, ale sprawiają, że na naszej twarzy pojawia się uśmiech? Co z tymi książkami, które pochłania się w jeden wieczór i wspomina mile, bo tak bardzo dotyczą naszego życia, przeżyć i wielu innych doświadczeń? Czemu raz na jakiś czas nie można sobie pozwolić na coś niesamowicie realnego? Dlaczego nie można uciec od tych przerysowanych powieści, które pokazują życie od najgorszej strony, które starają się nam pokazać jak wszystkim w życiu ciężko? Bo nie chcemy czytać o tym co nas otacza. Wolimy uciec w świat tego jak byśmy chcieli żyć albo jak byśmy nie chcieli.

„To Ty decydujesz, kiedy noc ma się skończyć. Reszta to kwestia wysokości słońca nad horyzontem. Ma to niewiele wspólnego z nami.”

   Ci co czytali tę książkę pewnie zastanawiają się, co takiego w niej niesamowicie realnego? Przecież to romansidło jak każde inne. Sama nie znam na to odpowiedzi. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam wrażenie, że tak dobrze rozumiem bohaterów i przez to aż trudno wyrazić mi to słowami. Miałam wrażenie, że to pierwsza książka, która nie ma w sobie wyidealizowanych postaci oraz pełnej bólu i cierpienia miłości. Oczywiście, Norah i Nick mają za sobą wiele smutnych przeżyć, ale jeżeli wziąć pod uwagę całokształt, należą się brawa za to niesamowite ciepło w sercu.

   Może być to spowodowane tym, że większość wydarzeń kręci się wokół muzyki punk rockowej. To właśnie ona sprawia, że możemy jeszcze bardziej poczuć to co dzieje się w książce. Nic więc dziwnego, że podczas czytania pomyślałam sobie od razu Oho, włączam Green Daya. Nie był to błąd! Ta muzyka pozwoliła mi jeszcze lepiej wczuć się w to co czytam. Bo wiecie, cała akcja powieści toczy się przez jedną jedyną noc, a dzięki GD mogłam niemal poczuć ten klimat, zapach asfaltu, deszczu czy wielu innych rzeczy w moich nozdrzach. Mam wrażenie, że tę atmosferę pokocha każdy, kto choć raz miał okazję nie tyle być poza domem w nocy, ale spacerować, pochłaniać niemal miasto nocą. Rozumiecie o co mi chodzi?

„Siedzę na krawężniku. Jestem obecny tu i teraz. Przyjmuję chwilę taką, jaka jest. Z całą jej pustką. Przyjmuję to, jak się czuję, kim jestem, a kim nie.”

   Pamiętacie jak mówiłam o Maybe Someday? Nie byłam zbyt zadowolona. Przecież Nick i Norah to bardzo podobna literatura, a może nawet gorsza. Kto tak pomyślał? Mogłabym się z tym zgodzić gdyby nie różnice w zachowaniach bohaterów. Nie ma tutaj żadnej wiecznie płaczącej Sydney czy przerysowanego, głuchego muzyka. Sama nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że spotkałam w końcu NORMALNYCH bohaterów.

„Nagle głośniki eksplodują nową falą, muzyka pulsuje, a jej rytm dyktuje moje bicie serca – i jej serca również. Ja to wiem, ona to wie. Pewnie moglibyśmy rozdzielić się w tej chwili i to byłby koniec. Spoglądam na nią, ona też patrzy mi w oczy i staje się jasne, że obydwoje czujemy to samo – czystą ekscytację, czystą radość z tu i teraz.”

   Nie mogę zapomnieć o narracji. Co rozdział poznajemy wydarzenia z punktu widzenia Nory lub Nicka. Wiecie doskonale, że nie przepadam za czymś takim. Jednak w tym wypadku sama czułam się zaskoczona tym, że bardzo mi się to podobało. I na dodatek, nie pogubiłam się jak to było w przypadku Maybe Someday. Także, jeżeli znacie książki z dobrze poprowadzoną dwuosobową narracją, polecajcie w komentarzach!

   I w końcu przyszedł czas na to, na co czekałam! Chodzi o piosenki. Mój dylemat był tak ogromny, że postanowiłam pokazać Wam dwie. Tych utworów słuchałam najczęściej podczas czytania i przełączałam wraz ze zmianą akcji z szybszej na wolniejszą lub odwrotnie. Nie był to kłopot, bo pochłonęłam tę książkę w około dwie godziny. Ale mniejsza, uwierzcie mi, słuchając piosenek Green Daya, poczujecie się niemal jak w środku nocy na Manhattanie razem z bohaterami.

   Więc wsiądziecie w metro, które zawiezie Was wprost do rockandrollowego Nowego Yorku?

czwartek, 4 sierpnia 2016

Nigdy nie odróżniałam kolorów. „Idź, postaw wartownika” Harper Lee


   Cześć!
   Dzisiaj przychodzę do Was z książką, której przeczytanie odkładałam naprawdę bardzo długo. Wyczaiłam ją na promocji w Matrasie za całe dziesięć złotych! Nie mogłam się oprzeć i czym prędzej kupiłam najnowszy debiut Harper Lee. Ci co są ze mną dłużej wiedzą, że kocham całym sercem dwie książki, Kwiaty na poddaszu oraz Zabić Drozda. Do tej listy na pewno nie mogę dopisać Idź, postaw wartownika. Nie twierdzę, że jest zła... chodzi mi to, że pewne rzeczy nie mieszczą mi się w głowie i nawet nie umiem przelać moich myśli na pisany tutaj tekst. Książka niesamowicie kontrowersyjna, która pozostawia w czytelniku mnóstwo sprzecznych ze sobą myśli.
UWAGA
Z góry przepraszam za tak pogmatwaną recenzję, ale są rzeczy, których nie potrafię wyrazić słowami, dlatego wybaczcie mi wszelkie błędy logistyczne i takie typowe masło maślane.

   Dwudziestosześcioletnia Jean Louis, zwana Skautem, wraca z Nowego Jorku do swojej rodzinnej miejscowości Maycomb. Nie spodziewa się jednak takiego obrotu spraw. Trwają właśnie spory na temat przyznania Murzynom pełnych praw obywatelskich. Czy wszystko może iść tak gładko? Skaut poznaje prawdę o swoich bliskich, która nie jest do końca taka piękna. Wracają również jej wspomnienia z dzieciństwa u boku brata Jema i ojca Atticusa. Jak bardzo życie Jean Louis obróciło się do góry nogami?

„Pamiętaj i o tym: zawsze łatwo spoglądać wstecz i dostrzec, jacy byliśmy wczoraj albo dziesięć lat temu. Trudno natomiast zobaczyć, jacy jesteśmy. Będzie ci łatwiej, gdy opanujesz tę sztukę.”

   W tej książce spotykamy się z jeszcze większą falą rasizmu niż mogło nam się wydawać. Atticus i tak odmienne poglądy? Czy to nie brzmi śmiesznie? Pamiętacie zapewne, że przy recenzji Zabić Drozda wspominałam o świecie opisanym z punktu widzenia sześcioletniej dziewczynki. W takim razie macie teraz okazję poznać o nim prawdę. Bo nic nie może być takie piękne i... kolorowe.

   Przyznam się, że spodziewałam się szoku, ale nie takiego. Harper Lee postanowiła ukazać prawdziwą rzeczywistość, rzeczywistość rasistowską bez owijania w bawełnę. W latach pięćdziesiątych, kiedy ta powieść powstała, odrzucono jej wydanie właśnie przez jej kontrowersyjny temat i  zupełnie inne poglądy bohaterów niż przystało na tolerancyjnych ludzi. Na szczęście doczekała się swojej premiery teraz, w tym roku, aby uświadomić nam jak naprawdę wygląda życie. Przecież nie ma co się oszukiwać i tworzyć postacie walczące z segregacją rasową skoro tak naprawdę większość białych ludzi zostało wręcz pożartych przez ten... trend na rasistowskie poglądy i bardzo trudno było pozostać tolerancyjnym, chociażby przez presję znajomych.

„Uprzedzenie - to brudne słowo - oraz wiara - słowo jakże czyste - mają ze sobą coś wspólnego: zaczynają się tam, gdzie kończy się rozum.”

   Warto wspomnieć o tym, że pierwotna wersja tej książki przeleżała u Harper Lee ponad pięćdziesiąt lat, zupełnie zapomniana. Przypadkiem znalazła ją jej prawniczka i tak to się stało, że została wydana. I teraz błagam, dlaczego gdzie się nie spojrzy ludzie piszą, że był to błąd? Boicie się rzeczywistości? Boicie się tego co było kiedyś? Na siłę wmawiacie sobie, że wszystko było w jak najlepszym porządku? Uważam, że jest to temat, o którym trzeba rozmawiać. Nie ważne jak bardzo odbiega od naszych poglądów. Od rzeczywistości nie uciekniemy, a nawet możemy uświadomić sobie coś ważnego. To jak uczenie się na cudzych błędach. Ja nie twierdzę, że nie jestem osobą tolerancyjną (patrz, tytuł posta), chodzi mi głównie o tworzenie tematów tabu. Nie ma czegoś takiego jak temat tabu. Uważam, że Lee odwaliła kawał dobrej roboty, pisząc kontynuację Zabić Drozda i pokazała ze swojej strony niezwykłą odwagę.

   Chodzi tutaj głównie o to, jak kto postrzega wiele spraw. Zakładam, że czytają to ludzie o różnych poglądach i przez nie właśnie inaczej patrzą na tę powieść. Może się ona wydawać książką, która szerzy nietolerancję wśród czytelników, ale czy taki był zamiar? Myślę, że autorce chodziło o ukazanie PRAWDZIWEGO życia Murzynów i ludzi białych.

Ślepa, właśnie taka jestem. Nigdy tak naprawdę nie otworzyłam oczu. Nigdy nie pomyślałam, by wejrzeć ludziom w serca - patrzyłam tylko na twarze.

   Dobra, koniec mojego gadania o tym i tamtym. Po raz kolejny spotykamy się z niesamowitym językiem Harper Lee. Nie wiem jak Wy, ale ja kocham wszystkie dialogi w jej książkach. Mogłabym je czytać dniami i nocami. Sama nie wiem co takiego w nich nadzwyczajnego. Wiem jedynie tyle, że mają w sobie TO COŚ.

   No i bohaterowie. Każda postać została dokładnie przemyślana. Brakuje schematów, co bardzo mnie cieszy. Skaut mimo dorosłego wieku, nadal ma w sobie coś z dzieciństwa co przypomina mi ten niesamowity klimat Zabić Drozda. Oczywiście MIMO WSZYSTKO postać Atticusa również nie pozostawia niczego do życzenia. Lee ma talent to tworzenia niesamowitych postaci.

„Nie odróżniasz kolorów, Jean Louise. Zawsze tak było i zawsze będzie. Dostrzegasz tylko niektóre różnice dzielące ludzi: w wyglądzie, w inteligencji, w charakterze i tak dalej. Nikt cię jednak nie nauczył spoglądania na nich jako członków tej czy innej rasy, a dziś, gdy rasa to temat dnia, nadal nie potrafisz myśleć takimi kategoriami. Widzisz po prostu ludzi.”

   Podsumowując, polecam tę książkę każdemu, kto ma ochotę na dyskusję o niej. Jestem przygotowana na małą burzę w komentarzach, bo zdaję sobie sprawę, że jest to ciężki i dosyć kontrowersyjny temat. I po raz kolejny powtarzam, nie jestem rasistką, ale realistką (z zajawkami optymizmu of course :P)

   No i co do piosenki. Chyba dużo mówić nie muszę ;)

   A wy czytaliście Idź, postaw wartownika? Co sądzicie o tej książce?