"Szukając Alaski? To jest to Johna Greena? O ja! Kocham to, bo napisał to John Green, nie
podoba mi się, że to jest zboczone, ale napisał to John Green więc to lubię".
podoba mi się, że to jest zboczone, ale napisał to John Green więc to lubię".
Tak... co o tym myślicie? Z takimi komentarzami spotykałam się cały czas w mojej szkole. Może nie dosłownie, ale taki miały przekaz. To dlaczego sięgnęłam po tą książkę? To pierwsza książka Johna Greena jaką przeczytałam. Pomyślałam sobie, że nie może być on aż tak fatalnym pisarzem. No i wszystko mi się rozjaśniło, staram się już nie rozmawiać na temat autora w szkole, opinie innych czytelników (nie wszystkich, ale większości) nie są zgodne z prawdą. No cóż, przejdźmy do rzeczy...
Zastanawialiście się kiedyś jacy ludzie są w internacie? Może sami w takowej szkole mieszkacie? Czy ludzie tam mają duży wpływ na wasze życie? Tak jak na życie Milesa wpływ miała Alaska.
Historia nastoletniego chłopaka zaczyna się całkiem normalnie. Przyjeżdża do szkoły z internatem poznaje nowych ludzi. Mogłabym powiedzieć, że uzależnia się od alkoholu i papierosów, ale czy faktycznie tak jest?
Miles pochodzi z Florydy. Nie ma wielu przyjaciół. Jego pasja jest... oryginalna? Jak zwał tak zwał, a mianowicie czyta biografie różnych ludzi i zapamiętuje ich ostatnie słowa. Czy dają mu jakieś przesłanie? Oczywiście! Na tym opiera się ta cała powieść.
Przechodząc dalej....
Klucha - bo taki ma pseudonim, dostaje się się do szkoły z internatem Culver Creek. Tam jego życie zmienia się na zawsze. Poznaje niby to zwykłych, a jednak wyjątkowych ludzi. Łamie zasady, szlugi i alkohol wkraczają w jego życie, a wraz z nimi Alaska Young. Chyba nic dziwnego, że chłopcy drętwieją na widok najładniejszej dziewczyny w szkole. Miles z każdym dniem poznaje ją na nowo, nie jest to dziewczyna zwykła i prosta. Czyta książki, poezję, filozofuje, rozmyśla. Przyczyną tego zapewne jest to, że w dzieciństwie straciła matkę. Miała zaledwie 7 lat. Dość mało jak na takie zdarzenia prawda? Jak by się zastanowić... chyba nikt nigdy nie może być przygotowany na śmierć rodziców. Co gorsza, ojciec obwiniał za to małą, niewinną Alaskę!
Miles, Klucha, jak zwał tak zwał. Co go łączyło z Alaską? Nad tym można by długo rozmyślać. Miłość? Może. Przyjaźń? Chyba tak. Nienawiść? Też jest taka możliwość. Różnie można to wszystko interpretować. Każdy na swój sposób.
Wracając do fabuły...
Wiadomo, że za dobrze chłopaczkowi w nowej szkole nie idzie. Wysoki poziom, wygórowane ambicje. Surowy zakaz picia, palenia i innych "zakazanych" rzeczy. Kto by tego przestrzegał?
Nie sprowadza to Milesa na złą stronę mocy, żadnych gangów, mafii, ćpunów i pijaków pod sklepem.
Wszystko jest dla ludzi... ale często ponosi się za to konsekwencje.
"Zakazany owoc smakuje najlepiej" Dzięki temu Klucha zbliża się do znajomych, uczy się życia.
Po czasie udaje mu się zbliżyć do Alaski. Jednak chyba nigdy nie pozna jej do końca.
Powieść dla czytelników w różnym wieku. Każdy powinien znaleźć w niej chociaż jedną myśl, która go zaintryguje. Dla myślących o myślących. Nie ulegajcie stereotypom, pozory potrafią mylić, a uzależnienie zamydlić ludziom w głowie...
Czytałam dwie książki Johna Greena i zastanawiałam się nad sięgnięciem po tę książkę. Po tej recenzji chyba zacznę na nią polować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, xbooksreviews.blogspot.com
Oooo, ktoś odkopał moją starą recenzję! Ahahaha, Oj zacznij, bo jest naprawdę warta uwagi!
Usuń