piątek, 22 kwietnia 2016

Czy jesteś w stanie spełnić ostatnią wolę ukochanej osoby? Czyli „Wybór” Nicholasa Sparksa


Hej, kochani! 
Dzisiaj piątek, dlatego przed Wami kolejna recenzja! Zapewne pamiętacie jak bardzo zakochałam się w Pamiętniku Sparksa, co spowodowało, że bez żadnych obaw sięgnęłam po inną książkę tego autora. Tak, chodzi właśnie o Wybór

   Travis Parker jest samotnym weterynarzem. Przez jego życie zdążyło się już przewinąć wiele kobiet, ale żadna nie była tą jedyną. Bohater nie stara się na siłę szukać miłości. Jednak pewnego dnia do domu obok wprowadza się Gabby Holland. Młoda lekarka planuje spokojną przyszłość ze swoim chłopakiem. Plany dwojga z pozoru nieprzeznaczonych sobie ludzi nagle zmieniają swój bieg. Drogi Travisa i Gabby krzyżują się. Ich relacja bardzo szybko przeradza się w coś głębszego. Jak może zakończyć się ta niespodziewana i nagła „znajomość”?

„Nie istnieje coś takiego jak przyjaźń między mężczyzną a kobietą w naszym wieku. To po prostu niemożliwe, chyba że mówisz o kimś, kogo znasz od wielu, wielu lat. Zwłaszcza niemożliwe w przypadku nieznajomych”

   Było tak słodko i przyjemnie, ale czasem ten urok musi prysnąć. We wstępie muszę wspomnieć, że pomimo moich starań, nie uroniłam ani jednej łzy. Tak, ja również nie wiedziałam czy czytając Sparksa da się nie płakać. Spieszę z odpowiedzią! Tak, da się, wystarczy sięgnąć po Wybór. No cóż, zapowiadało się ciekawie. Na początku autor wprowadza mój ulubiony sielankowy klimat, w którym nikt nie przejmuje się przeciwnościami. Dobrze, za to przyznaję wielkiego plusa. Jednak czytając dalej, zaczynałam się nudzić. Oczywiście, kibicowałam Gabby i Travisowi, ale wielka przewidywalność odbierała mi radość z czytania. Osoby, które znają schemat Spraksa, wiedzą, że powinien on z pięknej miłości bez żadnych przeszkód przejść drastycznego wydarzenia, które wstrząsa światem zakochanych. Tutaj ten schemat pojawia się również, ale widzę pewne... niedopracowanie. Sam pomysł na powieść wydaje mi się zbyt prosty. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że nie wyróżnia się tak jak powinien.

„Wiem tylko, że zakochałam się w tobie i że nigdy niczego bardziej się w życiu nie bałam.”

   Sparks ma tendencję do tworzenia idealnych mężczyzn. To znaczy, nie tylko on, rzecz jasna. Jednak po nim samym spodziewałam się wyższej poprzeczki. Sama nie mogę w to uwierzyć, ale zdecydowanie bardziej polubiłam Gabby od Travisa. Trochę mnie to niepokoi i z drugiej strony cieszy. Jeszcze nigdy nie zdarzyło m się bardziej polubić postać żeńską od męskiej. także szacunek dla Sparksa.

„Po prostu zwykły dzień, jak wiele innych. Lecz przede wszystkim dzień, kiedy wszystko było dokładnie takie, jakie powinno być.”

   To co boli mnie u Sparksa to opisy. Ponad połowa książki to opisy wspomnień, które w przypadku Wyboru niewiele wnoszą do lektury. Nie wiem czy to jakiś trend, ale na pewno sprawia, że chce mi się odłożyć książkę i już do niej nie wracać. A jeżeli już pojawi się dialog, to ciągnie się przez półtorej strony, znowu bez żadnego opisu. 

   Stawiam sobie pytanie czy aby na pewno dokładnie przeczytałam tę książkę. Jak już wspomniałam na samym początku, Gabby to młoda lekarka, która ma chłopaka, ale potem poznaje Travisa i uświadamia sobie kogo kocha naprawdę. Super, wszystko w porządku. Ale co się stało z Kevinem, byłym naszej bohaterki? Ta kwestia nie była rozwinięta. Sparks nawet oszczędził sobie tego jak zareagował w pewnym sensie na zdradę swojej dziewczyny. Po prostu wyciął jego postać jak ze zdjęcia, a nie ukrywam, że właśnie to bardzo mnie interesowało.

„O ile rozmowa jest tekstem, o tyle śmiech jest muzyką, sprawiającą, że wspólnie spędzony czas staje się melodią, której można słuchać w kółko i nigdy nie straci uroku.”

   A co o zakończeniu? Do bólu przewidywalne. W pewnym sensie pokładałam nadzieję, że może Sparks przestanie trzymać się szablonów i trochę zmieni bieg wydarzeń. Niestety Zawiodłam się. 

   Ta książka zraziła mnie trochę do tego autora, ale mam nadzieję, że z innymi pozycjami będzie tak jak z Pamiętnikiem!


SPRAWY ORGANIZACYJNE I OGŁOSZENIE PARAFIALNE!!!

Jak pewnie zauważyliście, na górze posta dodałam piosenkę. To taki mój nowy pomysł na urozmaicenie mojego paplania o książkach. Mam zamiar przy każdej recenzji dodawać taką piosenkę, która według mnie w jakiś sposób oddaje klimat panujący w książce, bądź tak często leciała podczas czytania danej książki, że aż zapadła mi w pamięć! Oczywiście chcę w jakiś sposób wdrążyć Was z tę atmosferę z danej powieści, żebyście chociaż w najmniejszym stopniu doświadczyli nieco więcej danej historii. Krótko mówiąc, moje subiektywne dopasowanie piosenki do książki :D

Co sądzicie o tym pomyśle? Jak dzisiejsza piosenka? Oczywiście moje country. Mam nadzieję, że nie jest taka zła!

Buziaki ♥

wtorek, 19 kwietnia 2016

Kreatywny TAG książkowy

Hej hej!
A ja znowu przychodzę z Tagiem! Tym razem nominowała mnie Paulina z bloga Półka na książki za co bardzo, bardzo jej dziękuję <3
Myślę, że nie ma sensu przedłużania, przejdźmy do pytań!

1. Książka, której bohater ma kolorowe włosy.

Właśnie uświadomiłam sobie jak mało znam książek, w których bohater ma kolorowe włosy. Nie wiem czy do tej kategorii mogę zaliczyć Wybranych, ale była wzmianka o czerwonych, farbowanych włosach dziewczyny. Na upartego można tu wcisnąć każdą inną książkę, bo przecież brąz czy blond to również kolory, prawda?







2. Książka, w której główny bohater potrafi śpiewać lub grać na jakimś instrumencie.

Tutaj muszę oczywiście wspomnieć o Maybe Someday. Wszystko generalnie obraca się tutaj wokół muzyki, jak i Ridge'a, który mimo swojej... emm... wady, potrafi grać na gitarze jak niejeden artysta!









3. Książka, w której główny bohater się nie zakochał.

Nie byłabym sobą, gdybym nie przypasowała tutaj mojego ulubieńca, radości i miłości, czyli Zabić Drozda. Klasyczny przykład klasyku, który mimo że jest pozbawiony wątku miłosnego, jest jedną z najlepszych pozycji ostatniego stulecia.








4. Książka, która jest oparta na motywie baśni lub bajki.
Z wielkim smutkiem i żalem stwierdzam, że nie czytałam takiej książki. Dlatego też powinnam to zmienić! Znacie może jakieś ciekawe pozycje do tej kategorii?

5. Książka, w której główny bohater/bohaterka jest buntownikiem.

To chyba zbyt oczywista pozycja? Katniss, znana wszystkim rebeliantka, która przez swój charakter i brak umiejętności trzymania języka za zębami, tak naprawdę jest przyczyną wielkiej wojny. Ale to chyba jest już jeden z najpopularniejszych schematów w książkach, prawda?








6. Książka, w której główny bohater ma dziwne imię.

Okej, pewnie nasuwa Wam się na myśl, jakie to niby dziwne imię ma ktoś z Kim jesteś Sky? Ale że ja i moje postrzeganie świata jest dosyć dziwne, ale imię Zed, nie jest dla mnie normalne. Moje pierwsze skojarzenie było dosyć dziwne (zamieńcie sobie w tym imieniu literę e na a) Już rozumiecie?








7. Książka o skomplikowanym tytule.

Żeby nie było! Już potrafię to wymówić! Ale moje pierwsze spotkanie z tym tytułem skończyło się połamaniem języka (Tak, tak, Laura i jej piękna dykcja)










8. Książka, która opowiada o kosmosie lub akcja dzieje się w nim.
Tak, szczerze to chyba nie mogę zaliczyć tutaj książki, którą dopiero mam w planach, dlatego tylko wspomnę, że za jakiś czas będzie tu pasować Marsjanin! Tak, możecie wyczekiwać recenzji!

9. Książka, po której postanowiłaś zmienić się na lepsze.

Bez dwóch zdań jest to Wszystko za życie! Ta książka dała mi tyle energii, sprawiła, że odczuwałam tak piękne emocje, pokazała mi co to znaczy żyć. Może książka to złe określenie, bo to jest właściwie powieść reportażowa... więc powinnam powiedzieć historia Christophera pokazała mi jak żyje się naprawdę.







I tą wspaniałą pozycją, kończę TAG i przechodzę do nominacji!
Ale, że nie chcę popełnić błędu i nominować kogoś, kto robił już ten TAG, napiszę to słynne zdanie wśród blogerów: Nominuję każdego kto ma ochotę wykonać ten TAG u siebie! A może macie go już za sobą? Podawajcie linki, chętnie przeczytam Wasze odpowiedzi! 

Buziaki! ♥

piątek, 15 kwietnia 2016

„Dziewięć żyć Chloe King. Wybrana” Liz Braswell

Witajcie w kolejnym poście!
Dla niektórych może bardziej wyczekiwany, dlatego też przepraszam za to, że musieliście czekać! Chodzi mi o recenzję ostatniego tomu trylogii Dziewięć żyć Chloe King. Tych co nie czytali recenzji poprzednich części, zapraszam tutaj: Tom I i Tom II.


   Po długich tygodniach spędzonych w stadzie Mai, Chloe wraca do szkoły. Jednak teraz już nic nie będzie takie samo jak dotychczas.  Jest Wybraną i musi stanąć na czele swojej małej kociej armii. Bractwo Dziesiątego Ostrza nadal nie daje za wygraną i stara się wytępić wszystkich potomków mitycznej bogini Bastet. Czy Chloe uda się ocalić przyjaciół i jednocześnie nie stracić wszystkich dziewięciu żyć?

„Przepraszam, ale muszę iść skorzystać z eufemizmu.”

   Ehh... Muszę się przyznać, że zanim zaczęłam pisać tę recenzję, przeczytałam opinię wielu ludzi i muszę przyznać, że nieco się dziwię. Większość postawiła na emocjonujące zdarzenia, zapierające dech w piersiach walki czy wątek miłosny przyprawiający o zawrót głowy. Mogłabym temu wszystkiemu zaprzeczyć, ale jednocześnie się z tym zgodzić. Pierwszy tom tej serii był po prostu beznadziejny, drugi podobał mi się bardzo, a co z trzecim? 

   Czasem bywa tak, że sami na siłę próbujemy się przekonać, że coś jest inne niż w rzeczywistości. Miałam podobnie właśnie z Chloe King. Musze przyznać, że książka jest lepsza niż poprzednie tomy, ale pod względem monotonności i akcji leży w ruinach. Ale, ale! Muszę dać bardzo dużego plusa autorce za rozwiązanie wielu spraw w sposób, którego nawet się nie spodziewałam i oczywiście pani Braswell należą się wielkie podziękowania za to, że Chloe wybrała tego chłopaka, którego powinna! Szczerze powiedziawszy, mimo tylu nudnych rozdziałów, zawsze pojawiał się moment, który wywracał wszystko do góry nogami. Oczywiście w pozytywnym sensie!

   Przyznaję się bez bicia, polubiłam główną bohaterkę. Tak, ja polubiłam nastoletnią żeńską postać w książce. Sama nie mogłam w to uwierzyć, ale Chloe King jest jedną z tych bohaterek, które wcale nie są irytujące. Nie mówię tego z sarkazmem, naprawdę lubię Chloe, lubię jej sposób bycia, jej styl, teksty, relacje z innymi. Jednak inaczej jest z pozostałymi postaciami. Zbyt schematyczne, zbyt przesłodzone, zbyt przesadzone lub po prostu beznadziejne.

   W tej części zabrakło mi tego, co było w poprzedniej. Mitologia. Przecież na niej opiera się cała trylogia, a autorka wspomniała zaledwie o posągach Bastet stojących w jakiejś kociej kaplicy. A to niestety skreśla Dziewięć żyć Chloe King z mojej listy dobrego wątku mitologicznego.

   O języku za dużo mówić nie będę, bo wspominałam o nim w poprzednich recenzjach, a wiele się nie zmienił. Oprócz ograniczenia wulgaryzmów! Cieszę się, że Liz Braswell wzbogaciła swój słownik o nowe wyrażenia, które potrafią zastąpić te... wyrażające więcej niż 1000 słów ;) Ale nie nastawiajcie się na coś wielkiego, bo to zwykły język, niczym się nie wyróżniający. Poprawia jakość naszego czytania i tyle.

   Zauważyłam też pewną niepokojącą kwestię. Momentami czytając tę książkę, czułam się jakbym miała przed sobą moje krótkie opowiadania, które pisałam w szkole podstawowej. Bezsensowne momenty i nie pasujące do reszty momenty sprawiały, że miałam ochotę od razu zamknąć książkę. Jednak cieszę się, że tego nie zrobiłam i dotrwałam do końca!

  No właśnie, końca. Co z nim? Oczywiście przewidywalny. Wszystko potoczyło się tak jak przeczuwałam. Na szczęście, tak jak w pierwszym tomie, zakończenie ratuje ostatnie sto stron. Dlatego z jednej strony chciałam po prostu skończyć czytać, a z drugiej cieszyć się ckliwymi momentami z życia Chloe i jej przyjaciół. Trochę mi smutno, że nic mnie nie zaskoczyło, ale cóż, tak czy siak, pani Braswell w ostatnim tomie trylogii się poprawiła!

   Czy polecam Wam tę serię? Nie wiem. Sami zdecydujcie. Może będziecie mieć tak samo mieszane uczucia jak ja, a może pochłonie Was tak jak innych czytelników, o których wspominałam wyżej. A może już czytaliście Dziewięć żyć Chloe King? Podzielcie się swoją opinią! :D

środa, 13 kwietnia 2016

Medyczny TAG

Hej hej!
Ostatnio zostałam zasypana nominacjami! Tym razem przychodzę do Was z Medycznym Tagiem! Za nominację dziękuję z całego serducha Wiktorii z bloga Książki według Wiktorii. Odwiedzajcie jej bloga! :D
Także nie przedłużając, przejdę do pytań.

1. Anestezjologia - książka tak nudna, że prawie Cię uśpiła.

To chyba zbyt przewidywalne, że wybrałam Gwiazd naszych wina. Niestety ta książka nie spełniła moich oczekiwań i szczerze mówiąc, żałuje, że tym razem przeczytałam ją do końca. Mogłam odłożyć ją jak wiele razy wcześniej i nie męczyć mętnej i nudnej fabuły. Myślę, że taki super pomysł mógłby być lepiej zrealizowany. Za tę książkę, Green niestety dostaje ode mnie wielkiego minusa!






2. Diagnoza - smutna książka.

To chyba było zbyt przewidywalne? Okej, wiem, że mimo wszystko to świetna książka, ale ilość łez, które wylałam podczas jej czytania nie równa się z niczym. Ta powieść zawsze będzie miała miejsce w moim sercu. Mam ochotę powiedzieć, że Sparks jest mistrzem, ale Pamiętnik to tylko jedna książka tego autora, którą miałam okazję czytać. W najbliższym czasie zamierzam to zmienić!






3. Zawał - książka z nagłym zwrotem akcji.

GONE zniknęli idealnie nadaje się do tej kategorii! W prawdzie czasami autor przesadzał z dodawaniem nowych wątków, ale oczu oderwać nie można. Coś fantastycznego! Zapiera dech w piersiach i jednocześnie przeraża. Micheal Grant odwalił kawał dobrej roboty przy tej książce! Podziwiam!








4. Dentysta - książka, której szczerze nienawidzisz.

Ehh... Zdaję sobie sprawę z tego, że właśnie robię sobie masę nowych wrogów, ale co ja poradzę skoro po tej książce mam wrażenie, że pani Forman nie potrafi napisać dobrej książki. Przewidywalna fabuła to nic, prosty związek miłosny to też nic, płytcy bohaterowie to też nic, nudne wydarzenia - też nic. Ale kiedy złączymy to wszystko w całość, co otrzymamy? Zostań jeśli kochasz oczywiście! :)






5. Panie doktorze, straciliśmy pacjenta - książka z niespodziewaną śmiercią.

Ci co czytali, rozumieją mój ból i załamanie związane z wydarzeniami z ostatniego tomu trylogii Więzień Labiryntu. Boję się komuś mówić o czymkolwiek, bo nie chcę nikomu zdradzać zakończenia, ale powiem tak. James Dashner złamał mi serce uśmiercając tę postać. Tyle, dziękuję, wytrwałości w czytaniu!







6. Operacja - książka, przy której wstrzymywałeś oddech ze zdenerwowania i napięcia.

Tak! Jest to czwarty tom serii The lying game autorstwa Sary Shepard, którą serdecznie i z całego serca polecam. Nie wiem czy wiecie czy nie, ale w maju będzie premiera dwóch ostatnich tomów tej serii, a że tom czwarty skończył się w najciekawszym momencie (bo jak mogłoby być inaczej), muszę czekać miesiąc, żeby dowiedzieć się kto zabił Sutton Mercer! Nienawidzę tego uczucia! Ciekawość rozdziera mnie od środka.






7. Pobieranie krwi - krwawa książka.

Pamiętacie recenzje tej książki? Mówiłam o nieprzyjemnych opisach przemian Nieuświęconych. Wspomniałam też, że to właśnie one nadawały tej książce niesamowitego klimatu! Było jednocześnie krwawo i intrygująco! Polecam fanom dystopii i apokalipsy zombie! :D








8. Komu lekarstwo? - książka z gorzkim zakończeniem.

Myślę, że zdecydowanie nadaje się tutaj Szukając Alaski Johna Greena. Wspominałam, że to chyba jego najlepsza powieść bardzo podobna do Buszującego w zbożu? Uwierzcie mi, takie zakończenie z punktu widzenia Greena, czyli wpatrywania się w głąb ludzkiego umysłu było naprawdę odpowiednie. A co z czytelnikami? Ehmm... czytałam całą książkę, żeby na końcu dowiedzieć się, że wszystko poszło nie tak jak miało. Co jak co, ale polecam z całego serca <3






9. Zawroty głowy - książka ze świetnym wątkiem miłosnym.

Nie byłabym sobą gdybym do tej kategorii nie przypasowała Kwiatów na poddaszu! Mimo wszystko, mimo tak kontrowersyjnego tematu, mimo wielu wrogów tej powieści, uważam, że miłość pomiędzy bohaterami jest najlepiej wykreowanym wątkiem miłosnym. (Przepraszam, Sparks, proszę się nie obrażać). Brakuje mi słów, żeby opisać do czuję. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie <3






10. Rozprzestrzenianie się zarazy - czyli kogo nominujesz?

No to macie dziewczyny! Leczcie się z wirusa! :D
Nominuję:

Martę Tusię z bloga Tusia, Książki i nie tylko
Lekturię z bloga Lekturia

Powodzenia! :D

I to na tyle. Mam nadzieję, że tag w miarę Wam się podobał! Zapraszam do odwiedzania blogów dziewczyn! :D

Buziaki <3




piątek, 8 kwietnia 2016

„Pułapka uczuć” - Colleen Hoover

Witajcie!
Pamiętacie może moją recenzję Maybe Someday? Ta książka była OK, po prostu OK. Dlatego też nie byłam przekonana co do innych powieści tej samej autorki i do tej pory zastanawiam się czy to jakaś siła magiczna mnie tchnęła, żebym z bibliotecznej półki porwała Pułapkę uczuć czy zrobiłam to podświadomie. Cokolwiek to było... DZIĘKUJĘ CI NIEZIEMSKA SIŁO, ŻE MNIE DO TEGO ZMUSIŁAŚ!


   Dotychczas szczęśliwą rodzinę Layken, opuszcza ojciec. Dziewczyna z matką i młodszym bratem zmuszona jest przeprowadzić się z Teksasu do Michigan. Na pozór zwykła zmiana miejsca zamieszkania sprawia, że jej życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Lake poznaje Willa Coopera, który niemal natychmiast sprawia, że motyle w brzuchu dziewczyny dają o sobie znać. Wkrótce jednak dowiaduje się dosyć... niewygodnej prawdy o chłopaku. Czekają ją miesiące cierpienia czy ckliwe chwile spędzone z najbliższym?

„Znajdźcie równowagę pomiędzy głową i sercem.”

Powiem tak. Po pierwsze nie potrafię oddać w opisie tego jaka ta książka jest na prawdę. Po drugie, nie wiem od czego zacząć. Już od bardzo dawna żaden autor nie potrafił mnie zachwycić młodzieńczą miłością. Ba! Pani Hoover z początku w ogóle do mnie nie przemawiała, co gorsza, czytając Pułapkę uczuć w pewnym momencie poczułam aż obrzydzenie. Więc skąd mój nagły zachwyt i zaniemówienie? No właśnie, sama nie wiem. Nie umiem tego wyjaśnić logicznie. Nie wiem jak do Was mówić (tzn. pisać oczywiście), żeby nie zdradzać ważnych wątków, którymi nie wypada się dzielić z ludźmi nieczytającymi tej książki. Powiem tylko tyle, że związek Willa i Layken jest bardzo... bardzo nietypowy. Rozwija się szybko, to fakt, a już w pierwszym rozdziale prawie dochodzi do pocałunku. Mimo wszystko autorka nie przesadzała ze słodkościami. Na kolejnych stronach następuje, właśnie, coś czego nie da się opisać. Siedziałam z otwartymi ustami w bezruchu i zastanawiałam się czy czytać dalej. Od razu przypomniały mi się wszystkie FanFiction z Wattpada. Miałam zamknąć książkę i wziąć się za coś innego, ale (i tutaj po raz kolejny dziękuję Ci magiczna siło) nie mogłam, byłam tak zaciekawiona co się dalej stanie z bohaterami, że zapomniałam o rzeczywistości. Wielka pochwała dla Colleen Hoover, że nie zamieniła pięknego i jednocześnie bolesnego wątku miłosnego w suchą i naciąganą „miłość”.

„Masz już osiemnaście lat. Moich randkowych porad wystarczy ci na całe życie. Ale na wszelki wypadek jeszcze raz ci je streszczę. Nie zamawiaj niczego z cebulą albo z czosnkiem, nigdy nie zostawiaj drinka bez opieki i zawsze się zabezpieczaj”

   Dosyć mojego rozwodzenia się, bo i tak słów mi brakuje. Skupię się na postaciach. Layken. Ja jak to ja, nie lubię większości żeńskich postaci. A co z Layken? No cóż, niczym się zbytnio nie wyróżniała. Z początku aż irytująca. Jednak z czasem, kiedy poznaje nowych przyjaciół nieco się zmienia na lepsze, a właściwie to oni zmieniają ją. Jak się okazuje, później jej się to przydaje. Przy Willu zachowuje się jak typowa, przeciętna i denerwująca nastolatka. Ale co zrobić, ja na jej miejscu postępowałabym podobnie. A skoro już o Willu mowa... Ehmm... Z jednej strony kocham, z drugiej nienawidzę. Dlaczego? Chyba nie muszę wspominać, że autorki mają skłonności do tworzenia idealnych mężczyzn, przez których mam zbyt wysokie wymagania, a to prowadzi do wiecznego bycia starą panną. Bardzo przystojny facet, który kocha poezję i sprawia, że nogi stają się jak z waty. To chyba jest wystarczający opis.

   Co do samej fabuły. Wydawała mi się bardzo przewidywalna, jednak na szczęście akcja potoczyła się po zupełnie innych torach niż moje rozumowanie. Przez chwilę zastanawiałam się czy wszystko jest logiczne i pasujące do reszty. No cóż, jak się okazuje, tak. Oryginalny pomysł zrealizowany w oryginalny sposób. Podziwiam i doceniam pracę i emocje jakie autorka włożyła w napisanie tej powieści.

„Nie podchodźcie do życia zbyt poważnie. Dajcie mu w pysk, kiedy na to zasługuje.”

   Cały tekst ma wiele wspólnego z zespołem country The Avett Brothers. Co jak co, ale Pułapka uczuć bardzo mi ich przybliżyła, a że jestem wielką fanką takiej muzyki, od razu zakochałam się w piosenkach tego zespołu! Oczywiście dużo cytatów z utworów też się znajdzie! I to własnie one zachęciły mnie do poznania The Avett Brothers. Was również do tego zachęcam, bo dodaje on niesamowitego klimatu do całej książki i pomaga zrozumieć wiele ważnych kwestii.

   Książkę czyta się niezwykle szybko. Język nie jest kłopotliwy czy trudny, ale nadal pozostaje piękny. To samo tyczy się wierszy umieszczonych na kartach tej powieści, które nie raz doprowadziły mnie do płaczu, mimo banalnych i czasem śmiesznych słów. Oczywiście nic nie jest sztywne i oficjalne, ale słowa pięknie opisują to co dzieje się w głowie naszej Layken i jednocześnie doprowadzają do śmiechu i łez. Chyba zaczynam lubić styl pisania pani Hoover!

„Nie da się uciec do innego miasta, do innego miejsca, innego stanu. Przed czymkolwiek byśmy uciekali, to coś jedzie razem z nami. Zostaje z nami, dopóki nie znajdziemy sposobu, żeby się z tym zmierzyć.”

   Czy mogłabym tę pozycję polecić każdemu? Nie. Po pierwsze, jeśli się uprzeć, jest wiele lepszych romansów z lepiej wykreowanymi bohaterami i fabułą. Jednak nadal w tej książce jest coś oryginalnego co zachęca do dalszego czytania. Także wybór zostawiam Wam! Zaufacie mi i sięgnięcie po tę pozycję czy raczej sobie odpuścicie?
_________________________________________________________________________________

PS Do tych czekających na recenzję ostatniego tomu Dziewięciu żyć Chloe King! Niedługo pojawi się na blogu, jednak najpierw czeka Was tag! Ale spokojnie, recenzja jest w przygotowaniu :D

Buziaki :*

wtorek, 5 kwietnia 2016

Liebster Blog Award

Cześć i czołem!
Pewnie słyszeliście o LBA? Od dawna krąży po blogosferze więc zakładam, że tak! Ale dla tych co nie wiedzą, krótko wyjaśnię!



   „Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informując je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie można nominować osoby, która nominowała Ciebie”

   Nominację otrzymałam od Mileny, znanej jako Storm Wind z bloga KLIK za co bardzo jej dziękuję! ♥ Nie przedłużając, przejdę do pytań.

1. Co twoim zdaniem przyniesie największy sukces? Szczęście? Ciężka praca?
To chyba zależy od nas samych. We wszystkich lekturach szkolnych, filmach książkach, gazetach i innych tego rodzaju rozrywkach spotykamy zdanie Rób to co kochasz. Wiadomo, jeden uwielbia kopać rowy, proszę bardzo! Mimo ciężkiej fizycznej pracy odczuwa szczęście, bo robi to co lubi. Inna zaś osoba będzie interesowała się medycyną, z tym będzie wiązać swoją przyszłość. Wymaga to od niej pracy fizycznej, która też jest dosyć wyczerpująca. Nie da się jednoznacznie określić co jest potrzebne do sukcesu, bo składa się na niego wiele czynników! (Brzmi jak przepis na ciasta, prawda? :D)

2. Jak najczęściej spędzasz wolny czas?
Zaczęłabym od popularnych słów Ale ja nie mam czasu. Fakt, nauka depcze mi po piętach, kiedy tylko mogę odsypiam godziny poświęcone na siedzenie nad podręcznika, a mój umysł się wyraźnie przegrzewa. Wydawać się może, że jedynym wolnym czasem jest stanie w kolejkach, jazda środkami komunikacji miejskiej czy te chwile przed pójściem spać. Wtedy zwykle czytam książki, bo co innego mogę robić? Jednak zawsze staram się znaleźć w domu czasu, który mogę poświęcić dla siebie. Wtedy zwykle patrzę co się dzieje w świecie, oglądam telewizję lub odcinek jakiegoś serialu!

3. Jakiej muzyki słuchasz? 
Moje gusta muzyczne są bardzo zróżnicowane. Często słucham piosenek z lat 80. i 90. jak i rockowych zespołów z czasów obecnych. Jestem też wielką miłośniczką muzyki Country!

4. Czy masz jakiś ulubiony zespół muzyczny? Jaki?
No to mogłabym wymieniać... na wstępie muszę wspomnieć, że uwielbiam zespół 30 seconds to mars i Green Day. Często słucham właśnie tych dawnych zespołów typu Dżem czy Perfect. Co do Country, uwielbiam słuchać Brada Paisleya, Canaana Smitha czy Rascala Flattsa.

5. Czy okładka książki wpływa na twoją ocenę całości?
Nie oszukujmy się. Pewnie większość ludzi przechadzając się po księgarni, bierze w ręce pewną książkę, bo spodobał jej się grzbiet czy okładka. Ja robię bardzo podobnie, chociaż najczęściej mam już zaplanowane co kupić czy wypożyczyć, więc ani grzbiet, ani okładka, ani opis mnie nie interesuje w chwili kupowania! A jeżeli już, to zwykle patrzę na tytuł!

6. Jaki jest twój ulubiony książkowy gatunek?
No i tu pojawiają się schody. Nie umiem określić co lubię, ale to czego nie lubię! Na pewno odrzuca mnie sci-fi. Wszystko inne dam radę pochłonąć. Ostatnio jednak najbardziej zaczytuję się w książkach obyczajowych czy dramatach, przemkną się też romanse.

7. Jaka była ostatnio przeczytana książka, która czymś cię urzekła?
Było ich bardzo dużo, ale jeśli chodzi o tę ostatnią, to jest to Pamiętnik Nicholasa Sparksa. Recenzję znajdziecie tutaj: KLIK.

8. Czy lubisz podróżować?
Czy lubię? Pffff, co to za pytanie. Jak w zakładce O mnie widać, jest to moja największa pasja! :D

9. Gdzie chcesz jechać na wakacje? Dlaczego?
To dosyć kłopotliwe pytanie. Moja pierwsza odpowiedź brzmi, że moim wakacyjnym celem są tatry, a dokładnie Biały Dunajec! Od razu mówię, nie lubię gór. Chodzi tutaj bardziej o ludzi jakich tam poznałam, bo to oni mieli znaczny wpływ na to jaką jestem teraz osobą. Ale oczywiście chciałabym odwiedzić też Chorwację! A dokładnie miasto Senj. Tam odbyła się moja pierwsza dłuższa podróż za granicę i wiele wspomnień wiążę właśnie z tym miejscem! No i oczywiście panuje tam odpowiednia temperatura dla takiego zmarźlucha jak ja!

10. Czy jest taki film, do którego często wracasz i nigdy nie masz dość? Jaki?
Oczywiście, że Wszystko za życie! To samo tyczy się książki. Szczerze mówiąc, bardzo utożsamiam się z Christopherem i gdybym miała okazję go poznać kiedy jeszcze żył, myślę, że byłoby to najbardziej niesamowite przeżycie.
Drugim takim filmem jest polska komedia Tylko mnie kochaj. No błagam! Tego nie da się nie uwielbiać!
Będę również wracać do wszystkich filmów Tima Burtona oraz do filmu Never let me go.

11. Wolisz filmy zagraniczne czy polskie?
Żyjemy w takich czasach, że niestety trudno tutaj o jakiś dobry polski film, ale zdarzają się perełki! Oczywiście większość filmów, które oglądam wyszły z rąk zagranicznych twórców, ale bardzo szanuję i kiedy tylko mogę staram się oglądać nieco polskich rzeczy!

A teraz nie pozostało mi nic innego jak nominować moich ulubieńców i zadać pytania!

Nominuję:
1. Judytę z bloga House od Readers 
2. Marlenę z bloga Esencja dla duszy 
3. Natalię z bloga With coffee and books
4. Arysteę i Idalię z bloga Koło anonimowych książkoholiczek
5. Sophie Salvatore z bloga Książkomania czyli recenzje Sophie
6. Justynę z bloga Livingbooksx
7. Patrycję z bloga Magia książek
8. Klaudię z bloga Cmentarz Zapomnianych Książek
9. Patrycję z bloga W krainie absurdu
10. Martę Tusię z bloga Tusia, Książki i nie tylko
11. Volusequat z bloga Volusequat 

I pytania do nominowanych!
1. Czy zbyt wielka popularność książek odrzuca Cię od ich przeczytania?
2. Jakie ekranizacje okazały się lepsze od książek?
3. Jacy są Twoi ulubieni polscy pisarze?
4. Co sądzisz o ocenianiu książki po okładce?
5. Jaka była Twoja ulubiona książka w dzieciństwie?
6. Wolisz w książkach postacie męskie czy żeńskie? Dlaczego?
7. Kupujesz czy wypożyczasz książki?
8. Czytasz książki elektronicznie?
9. Od kiedy i dlaczego czytasz?
10. Ile czasu poświęcasz na czytanie?
11. Dopasowujesz różne książki do muzyki, która w jakiś sposób odzwierciedla jej klimat?

To by było na tyle! Jeszcze raz dziękuję za nominację i życzę powodzenia pozostałym molom książkowym! :D
Buziaki :*

niedziela, 3 kwietnia 2016

„Dziewięć żyć Chloe King: Uprowadzona” Liz Braswell

Hej hej!
Pamiętacie moje wzburzenie co do pierwszej części Dziewięciu żyć Chloe King? Jeśli nie, zapraszam TUTAJ. Wspomniałam, że brak akcji i sensu był wręcz odrażający. Dosłownie jak wątróbka, która w większości wywołuje okropne uczucie, jednak książkę ratowało ostatnie pięćdziesiąt stron i to właśnie one zachęciły mnie do dalszego czytania. Czy słusznie? No cóż...


   Po walce na moście Golden Gate, Chloe trafia do stada Mai, czyli ludzi takich jak ona... O ile można ich nazwać ludźmi. Jednak nawet ta kryjówka nie jest w stanie zapewnić jej odpowiedniego bezpieczeństwa. Bractwo Dziesiątego Ostrza zrobi wszystko, żeby dorwać ją w swoje ręce i zabić. Komu można zaufać?


   W kolejnym tomie zostajemy wprowadzeni nieco w mitologię egipską, poznajemy boginię Bastet i Sekhmet oraz trochę tradycji Starożytnego Egiptu. Mogłabym powiedzieć, że bardzo mi się to podobało, gdyby nie wyglądało to jak przepisane żywcem z podręcznika. A zapowiadało się tak dobrze. Mam wrażenie, że autorka skupiła się bardziej na popisaniu swoją wiedzą niż zainteresowaniu czytelnika.

Chloe nachyliła się i odwzajemniła pocałunek. Zimne szkło sprawiło, że nie mogła mu zrobić krzywdy.

   Muszę przyznać, że za czytanie zabrałam się z wielkim zapałem i chęcią. Niestety przeszło mi, kiedy do połowy nie działo się NIC. Ale, ale! Trzeba być wytrwałym, bo właśnie teraz następuje moment, który sprawia, że polecam wszystkim trylogię o nastoletniej Chloe King! Tak, dobrze słyszycie. Ja polecam wszystkim Dziewięć żyć Chloe King. Otóż, warto było przebrnąć przez nużące opisy i nic nie dające wydarzenia, żeby dotrzeć do sedna sprawy i niezwykłej akcji jaka rozgrywa się od połowy Uprowadzonej

   Druga sprawa. Bohaterowie niestety nadal pozostają szablonowi i schematyczni przez co bardzo przewidywalni i banalni. Główna bohaterka jest nadal prosta, a trójkąt miłosny jeszcze bardziej widoczny. Oczywiście kibicowałam nie temu, któremu powinnam i mam ochotę przyznać książce wielkiego minusa, ale to nie byłoby chyba sprawiedliwe. (Dla ciekawskich, Oczywiście #TeamBrian).

- Twoje usta są dla mnie trucizną, Chloe - powiedział z uśmiechem Brian, wiedząc, jak dramatycznie to zabrzmiało. - Twoje łzy, twój język, ślina i pot mogłyby mnie zabić.

   Wielki plus za mniej wulgaryzmów! Od razu mam wrażenie, że autorka pokazała swoje piękne słownictwo. Skoro jestem przy języku, muszę przyznać kolejnego plusa za porównania do moich ukochanych Opowieści z Narnii oraz Tima Burtona. Mam na myśli opisy, prawie niezauważalne, a dodały takiego świetnego klimatu! Zwłaszcza, że czytałam Uprowadzoną zwykle w autobusie wśród ludzi, którzy chcieli zabić mnie wzrokiem.

   Dzisiaj się nie rozpisuję, ale musicie wiedzieć, że jestem w dobrym humorze i naprawdę nie żałuję, że zdecydowałam się dalej kontynuować czytanie Dziewięciu żyć Chloe King. Jestem wdzięczna wydawnictwu Filia za opublikowanie książek pani Liz Braswell, a wszystkim serdecznie polecam tę serię. Mimo wielu wad, warto wytrwać do końca!