wtorek, 29 sierpnia 2017

TEGO SIĘ NIE SPODZIEWAŁAM! „Noc Kupały” Katarzyna Berenika Miszczuk


Cześć kochani!
Osoby, które nie czytały pierwszego tomu, a chcą to zrobić, informowane są, że czytają ten post na własną odpowiedzialność!
Na początku chciałam Was bardzo bardzo serdecznie zaprosić na dosyć... dosadną recenzję pierwszego tomu z serii Kwiat paproci: KLIK
Przepraszam również za dość chaotyczną recenzję, ale minął tydzień od przeczytania przeze mnie kontynuacji z początku znienawidzonej przeze mnie książki, a ja jestem nadal nieco zdezorientowana i zszokowana. Pomijam zakończenie, bo to nie o to chodzi... Ale wszystko po kolei!

Zbliża się Noc Kupały, kiedy to Gosia musi odnaleźć kwiat paproci. Co zrobi z nim później? Tego właśnie próbujemy się dowiedzieć! Obiecała go bogom i Mieszkowi. Jakby nie patrzeć, komukolwiek go nie da, może czekać ją śmierć, czai się na każdym kroku.
Jest też drugi problem. Pierwsza kochanka Mieszka umarła dawno temu... ale czy na pewno?

„- Nie cierpię polityki - odparł z niesmakiem - Wszystkie te oślizgłe gnidy, które nigdy nie mówią tego, co na prawdę mają na myśli. Wszystkich należałoby ściąć za kłamstwa.”

Z taką nutką ciekawości Was zostawiam. Rozpoczynając tę powieść byłam nastawiona na nią tak negatywnie, że sobie tego nawet nie wyobrażacie! Wspominając pierwszą część, chciałam jak najszybciej przez to przebrnąć, zwłaszcza, że wątek miłosny w tej historii nie jest moim ulubionym. Ale dobra, wytrwałam do drugiego czy trzeciego rozdziału... i zaczęła się akcja. Miszczuk skupiła się przede wszystkim na tym co najważniejsze. Na naszych słowiańskich wierzeniach, ale najpierw o bohaterach.

„Na środku pomieszczenia stał drewniany krzyż, symbol jej boga. Mężczyzna pokręcił głową na ten widok. Każda wiara wydawała mu się pozbawiona sensu, a modły do narzędzia tortur jeszcze bardziej go w tym upewniały.”

Gosia jak mnie irytowała wcześniej, tak robi to do teraz... aczkolwiek trochę rozumiem jej działania, które nie zawsze mogą wydać się mądre. Postępowała jak człowiek, tak jak, wbrew pozorom, postąpił, by każdy z nas. Bardzo irytowała mnie jej hipochondria, która na szczęście aż tak często nie objawiała się na kartach tej książki. Jej ogromna zazdrość o Mieszka, choć działająca na nerwy, jest w pełni do zrozumienia. Przynajmniej dla niektórych!

A sam Mieszko? Cóż, trochę go nie rozumiałam. Miałam wrażenie, że chłopak nie mógł zdecydować się co czuje do Gosi. Dodatkowo, można było odczuć, że nadal zależy mu nieco na Ote, byłej żonie, której nie widział... no, nie oszukujmy się, dobre tysiąc lat! No dobra, co jak co, ale hipochondryczna i dowcipna Gosia w połączeniu z zagubionym i czarującym Mieszkiem tworzą idealną parę.

„Myślę, że gdybyś żyła w moich czasach, to z całą pewnością byłybyśmy najlepszymi przyjaciółkami, razem doiłybyśmy krowy.”

Tyle z minusów. Wbrew pozorom, nie rzucają się w oczy tak bardzo, bo, wierzcie mi, dzieje się tu tyle niesamowitych rzeczy, że łatwo o tym zapomnieć! Już w początkowych rozdziałach zostajemy wprowadzeni w klimat, który bardzo mnie urzekł. Wszystkie leśne demony, czary, bogowie... nawet osoby, które nie przepadają za mitologią słowian znajdą tu coś dla siebie. Nie brakuje również elementów zaskoczenia. Inteligentni mogliby się ich domyślić, ale książka napisana jest w taki sposób, że nawet nie ma czasu, by się zastanowić czym autorka nas zaskoczy.

„Cegiełka po cegiełce budowałam między nami coraz wyższy mur. Nie wiem po co poszłam na tę medycynę. Taki zdolny ze mnie rzemieślnik.”

To, co lubię u polskich autorów to humor, zwłaszcza u Miszczuk! Uśmiałam się bardzo, czytając tę książkę. Śmieszne dialogi i sytuacje, z których śmiałam się z całą rodziną. Ale spokojnie, nie jest to głupi i tandetny humor, wystarczy mieć dystans i być kumatym!

Zakończenie... no powiem Wam, pokręcone, ale ciekawe! Czy się spodziewałam? Sama nie wiem, obstawiałam tyle opcji, że nawet sama nie jestem w stanie ich spamiętać. Tak czy siak, były łzy, była radość i było zaskoczenie, czyli to, co powinno mieć dobre zakończenie! I oczywiście jestem niezmiernie ciekawa trzeciego tomu, który z tego co słyszałam, jest równie ciekawy... ale to się okaże!

„Na razie mam wrażenie, że życie przewija mi się tylko przed oczami, że stoję z boku i patrzę na to wszystko - westchnęłam. To zupełnie jak zły sen, z którego nie mogę się obudzić. Wstaję z łóżka, jem, idę do pracy, uśmiecham się do ludzi, rozmawiam z nimi, a w środku? W środku płaczę albo nie czuję nic poza zdumieniem.”

Pani Miszczuk jest idealnym przykładem niesamowitej zmiany na lepsze! Nie spodziewałam się, że po fatalnym starcie można odbić się od dna z tak niesamowitym efektem! Pokochałam tę serię i z niecierpliwością czekam na możliwość przeczytania kolejnych części!

Łapcie piosenkę ze słowiańskim klimatem! <3

Buziaki ♥

piątek, 25 sierpnia 2017

5 książek, które pozostają w pamięci na bardzo długo!


Cześć misie!
Ostatnio uświadomiłam sobie, że gdy próbuję sobie przypomnieć losowe tytuły książek, w pamięci ciągle mam te same pozycje. Swoją drogą, Wy też tak macie? Wszystkie te tytuły łączy to, że odegrały w moim życiu ważną rolę i potrafię je cytować w każdej sytuacji, odwoływać się ciągle do wydarzeń dziejących się w nich oraz zwyczajnie je wspominać i pogłębiać wiedzę o nich. W taki sposób powstała lista pięciu książek, które zostają w pamięci na bardzo długo! Oczywiście, jest to bardziej subiektywna lista i nie musicie się ze mną zgadzać, aczkolwiek, zapraszam do czytania!

1. Zabić drozda - Harper Lee

Lata trzydzieste XX wieku, małe miasteczko na południu USA. Atticus Finch, adwokat i głowa rodziny, broni młodego Murzyna oskarżonego o zgwałcenie biednej białej dziewczyny Mayelli Ewell. Prosta sprawa sądowa z powodu wszechpanującego rasizmu, urasta do rangi symbolu. W codziennej walce o równouprawnienie czarnych jak echo powraca pytanie o to, gdzie przebiegają granice ludzkiej tolerancji. Zabić drozda to wstrząsająca historia o dzieciństwie i kryzysie sumienia. Poruszająca opowieść odwołuje się do tego, co o życiu człowieka najcenniejsze: miłości, współczucia i dobroci.

Kto jest tutaj dłużej, wie doskonale, że ta niesamowita powieść o tolerancji, miłości i dojrzewaniu jest jedną z moich ulubionych. Nie muszę chyba dużo o niej mówić. Jest po prostu cudowna i uważam, że każdy powinien ją przeczytać!
Recenzja: KLIK





2. Kwiaty na poddaszu - V. C. Andrews

Szczęśliwą z pozoru rodzinę Dollangangerów spotyka tragedia - w wypadku samochodowym ginie ojciec. Matka z czwórką dzieci zostaje bez środków do życia i wraca do swego rodzinnego domu. Niezwykle bogaci rodzice mieszkający w ogromnej posiadłości, wyrzekli się córki z powodu jej małżeństwa z bliskim krewnym, a narodzone z tego związku dzieci uważają za przeklęte. W tajemnicy przed dziadkiem rodzeństwo zostaje umieszczone na poddaszu, którego nigdy nie opuszcza. Dzieci żyją w ciągłym strachu, a odkrycie, jakiego dokonuje najstarszy brat, stawia rodzeństwo w obliczu nieuniknionej katastrofy.

Oooj! W pamięci zostaje głównie dlatego, że jest niesamowicie wstrząsająca, kontrowersyjna, smutna i przepiękna. Nie pamiętam, kiedy płakałam tak bardzo, jak podczas czytania tej książki. Mistrzostwo!
Recenzja: KLIK



3. Pamiętnik - Nicholas Sparks

Karty starego notatnika kryją historię romantycznej miłości. Starszy pan codziennie odczytuje ją mieszkającej w domu opieki kobiecie chorej na alzheimera. Jest to opowieść o bogatej dziewczynie z miasta i ubogim chłopaku z prowincji, których pewnego lata połączyło wyjątkowe uczucie. Wbrew sobie zostali rozdzieleni, a ich miłość wystawiona na próbę. Czy uda im się ponownie spotkać?

Może i zwykła i dla niektórych przewidywalna, ale utkwiła mi w pamięci głównie z powodu tego, że gdyby nie ona, byłabym rano wyspana. Z wtorku na środę siedziałam pod kołdrą z latarką dopóki nie przeczytałam ostatniej strony. A ile łez przy tym wylałam! Od tej pory myślę o niej bardzo często. Swoją drogą, polecam również ekranizację!
Recenzja: KLIK





4. Marsjanin - Andy Weir

Straszliwa burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja, w której skład wchodzi Mark Watney, musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Kiedy ciężko ranny Mark odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam w zdewastowanym przez wichurę obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią. Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego, nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej; zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności. Czyżby to był koniec? Nic z tego. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę, co naukowa wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość, odgrywają niezłomna determinacja i umiejętność zachowania dystansu wobec siebie i świata, który nie zawsze gra fair…

O tej historii rok temu słyszał prawie każdy! Wszędzie było o niej głośno. Książka doczekała się również ekranizacji, która moim zdaniem jest świetna... choć ma kilka mankamentów. Jak pewnie pamiętacie, zakochałam się w tej powieści po uszy i przez wiele stron wstrzymywałam oddech z wrażenia. Piękna!
Recenzja: KLIK

5. Życie Pi - Yann Martel

Ranna zebra, orangutan, hiena cętkowana, szczur i tygrys bengalski… Taka menażeria to nie najlepsze towarzystwo w dryfującej po oceanie szalupie. Niestety szesnastoletni Pi Patel po zatonięciu japońskiego frachtowca, na pokładzie którego wraz z rodziną i zwierzętami z prowadzonego przez ojca zoo płynie z Indii do nowej ojczyzny, Kanady, nie ma żadnego wpływu na dobór towarzyszy niedoli. Grupa rozbitków, wśród których – poza orangutanem – Pi Patel jest jedynym dwunożnym stworzeniem, szybko się kurczy, aż pozostaje tylko on i tygrys. Odyseja przez Pacyfik staje się walką o życie – z żywiołem, głodem i, przede wszystkim, z olbrzymim kotem, z którym w bezpośredniej konfrontacji chłopiec nie miałby żadnych szans. By utrzymać zwierzę z dala od siebie, musi na niewielkiej powierzchni szalupy oznaczyć swoje terytorium i stać się osobnikiem alfa.

Tą książką również zachwycałam się na blogu, bo niezwykle mnie poruszyła i dała wiele do myślenia. Myślę, że wiele ludzi byłoby w stanie zakochać się w tej powieści tak niesamowicie prawdziwej i pięknej. 
Recenzja: KLIK

I to by było na tyle! Czytaliście którąś z tych powieści? I chętnie poznam Wasze top 5 książek, które na długo zapadły Wam w pamięci!
Buziaki! ♥

*Wszystkie opisy i zdjęcia okładek pochodzą ze strony lubimyczytac.pl*

wtorek, 22 sierpnia 2017

Totalny dramat! Po prostu istna tragedia! - „Zaliczenie z tragedii” Elizabeth LaBan


Witajcie!
NA WSTĘPIE PRZEPRASZAM ZA MOJE NERWY, CO WIĄŻE SIĘ Z TAKIM, A NIE INNYM JĘZYKIEM W TEJ RECENZJI, ALE NIE MOGŁOBY SIĘ BEZ NICH OBYĆ.
KOCHAM WAS.
Amerykańskie liceum z internatem. Myślę, że tych trzech słów wyjaśniać nie muszę, bo każdy wie coś na ten temat. Także, w owej szkole panuje taki zwyczaj, że świeżo upieczeni absolwenci, gdy dowiadują się, który z trzecioklasistów zamieszka w ich pokoju w kolejnym roku, zostawiają nowemu lokatorowi dowolny prezencik, zwany przez uczniów tej szkoły „skarbem”. Duncan ma zamieszkać w pokoju z pozoru najgorszym, a jego prezentem jest stos płyt nagranych przez albinosa, który zamieszkiwał jego obecny pokój. Albinos Tim postanowił nagrać dla Duncana historię swojego życia... myślę, że inaczej tego nazwać nie mogę. Historię, która głównie kręci się wokół Vanessy, która również jest tu uczennicą. Nic Wam ciekawego to nie mówi? Spokojnie, mnie również.
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną biblioteczną pozycją, którą wypożyczyłam „bo tak”. Powiem Wam, że ciężko bywa z tymi bibliotekami, ale ostatnio odkryłam, że moja karta biblioteczna jest zarejestrowana we wszystkich bibliotekach w mojej części Łodzi, a co za tym idzie, mam aż 17 bibliotek, z których mogę korzystać do woli. Oczywiście, dzięki temu niedługo ponadrabiam moje plany czytelnicze, bo nie wiem czy wiecie, ale gdyby nie biblioteki, nie miałabym czego czytać. Bo ja nie mam w zwyczaju kupować książek... no chyba, że w prezencie (który oczywiście sama dostaję, haha!)

Warto wspomnieć również, że uczniowie ostatniej klasy liceum Irvinga muszą zmierzyć się z zaliczeniem z tragedii, które rok w rok zadaje uczniom do napisania nauczyciel zaawansowanego angielskiego.

„Czasami rzeczą trudną - a nawet niemożliwą - jest wiedzieć, jak wiele wzniosłości kryje się w danej decyzji, dopóki nie jest już po wszystkim.”

I co? I więcej powiedzieć, nie mogę, bo jeśli mam być szczera w tej książce nic innego się nie dzieje, a jak już się zadzieję, to byłby to zbyt duży spoiler. Pamiętacie jak przy okazji Byliśmy łgarzami wspominałam, że do połowy książki zupełnie nie wiedziałam o czym ona jest? No, tak myślałam, kolejna książka, w której zaistniała podobna sytuacja... jednak Zaliczenie z tragedii bije tutaj rekord. Przez niecałe trzysta stron czekałam na rozkręcenie się akcji... no i je dostałam. Na. Ostatnich. Trzydziestu. Stronach. Cieszcie się, że nie widzieliście mojego zdenerwowania, gdy doszłam do tego finalnego wątku! Swoją drogą, nie wiem co we mnie wstąpiło, nigdy nie miałam w zwyczaju czytać książek, które nie rozkręcą się do pięćdziesiątej czy czasem setnej strony. A teraz? Przebrnęłam przez trzysta stron książki, która praktycznie nic nie wnosiła zupełnie do niczego. Ale dobra, nie bądźmy tacy krytyczni! Autorce należą się brawa za zakończenie, którego, szczerze, zupełnie się nie spodziewałam, za zakończenie, które dopiero te wszystkie bzdety opisane wcześniej uporządkowało w całość.

Dla osób, które nie lubią klasycznych trójkątów miłosnych, odradzam tę książkę na wstępie. Powiem szczerze, że odkąd sama jestem w związku, zupełnie inaczej patrzę na kwestię 2+1 w powieściach młodzieżowych. Nie chcę zdradzać za dużo, ale powiem tylko, że trzeba być naprawdę idiotą, żeby chcieć zostawić swoją drugą połówkę, dla jakiegoś pierwszego lepszego gościa, który zapewnił nam nocleg, gdy lot został odwołany. Trzeba naprawdę nie mieć nic w głowie, by zostawić osobę, która straciła matkę, ma depresję i co za tym idzie, zmienił się jej charakter i ewidentnie potrzebuje pomocy! To są chwile, w których trzeba być przy kimś mimo wszystko! Ale co ja wiem o życiu? No ręce mi opadają!

„Bez względu na to, jak bardzo chciałbym zmienić rzeczywistość, wiedziałem, że fakt, iż urodziłem się albinosem, nie jest tragedią.”

Po tym już wiecie, że nie lubię dwóch z trzech osób naszego kochanego trójkąciku. I wypowiadam się tu o tych osobach, które odgrywają tu główną rolę, czyli uczniach z rocznika Tima. O Duncanie i jego sympatii nie wspomnę. Bo szczerze, są to tak nijakie postacie, tak pozbawione w sobie... nie wiem... życia i charakteru, że nawet nie ma co mówić na ich temat. Za to! Za to nauczyciel, pan Simon, to jest gość! Jego postać bardzo przypadła mi do gustu. Zważywszy na to, że jego głównym zajęciem jest przygotowanie uczniów do zaliczenia z tragedii oraz sprawdzenie tej pracy. No i jest wyrozumiały. Tak, jest bardzo wyrozumiały.

Do tej książki bardzo zachęciło mnie to, że pomysłem na napisanie jej, było to, że sama autorka w ostatniej klasie miała za zadanie napisać zaliczenie z tragedii, które ponoć uświadomiło jej, że uwielbia pisać, stąd ta książka. Czy to dobrze? Oceńcie sami, bo moją opinię na ten temat już znacie. (Swoją drogą, czy to normalne, że mam ochotę w każdym akapicie wstawić ten znany wszystkich sarkastyczny uśmieszek?) A! Jeszcze podobał mi się dopisek na końcu. Porady pana Simona, jak dobrze napisać zaliczenie z tragedii. Aż zrobiło mi się ciepło na serduchu, gdy to zobaczyłam! Brawo, Elizabeth!

Gdy patrzę na tę książkę mając za sobą całą tę historię, odczuwam wobec niej pewnego rodzaju sentyment. Sama nie wiem, dlaczego. Zakończenie tej książki wiele uporządkowało mi w głowie i nieco wbiło w fotel. Polecam osobom myślącym i takim, które potrafią znieść irytujących bohaterów, by finał powieści sprawił, że będą siedzieć z rozdziawioną buzią. Ta książka należy do właśnie takich pozycji! Czy ją lubię? Nie wiem. Myślę, że mogę tu użyć słowa toleruję, szanuję, przeczytałam i wiem o czym jest. Taka jest moja opinia. Od razu chcę wspomnieć. Najzupełniej nie sugerujcie się moją opinią przy wyborze książek do czytania! Ta recenzja wyrażała tylko i wyłącznie moje odczucia, które wywołała we mnie powieść. Nie ma tu faktów.

A co do piosenki? Myślę, że fani Glee doskonale ją znają. Również w tym utworze odgrywa ona jakąś tam rolę. Trochę mnie skręciło, gdy się o tym dowiedziałam, ale co zrobić! Bo wiecie, ja bardzo lubię tę piosenkę jak i cały zespół. Generalnie lubię takie klimaty. Oczywiście nie łudźcie się, że oddaje ona klimat powieści. Nie, nie. Klimat powieści oddałaby tu idealnie cisza. Tylko i wyłącznie cisza. Martwa. Cisza.

A wy co sądzicie o tej książce? Czytaliście ją? Bardzo chętnie poznałabym waszą opinię na jej temat!

Buziaki ♥

sobota, 5 sierpnia 2017

„Nie akceptuj zła, które możesz zmienić” Byliśmy Łgarzami - E. Lockhart


Witajcie misie!
Wakacje przyniosły ze sobą nowe książki, więc i jakieś paplando również by się przydało, mam rację? Na pierwszy ogień idzie książka, która była akurat w zasięgu ręki na półce bibliotecznej... swoją drogą, ostatnio zauważyłam, że przychodząc do mojej ukochanej biblioteki nie mam czego czytać, ponieważ prawie wszystko mam już za sobą... no co robić! W każdym razie, jak moje spotkanie z Łgarzami?


Nie powiecie mi, że ani razu nie zamarzyliście sobie chociaż na chwilę o górze pieniędzy i prywatnej wyspie, mam rację? Dla Sinclairów jest to na porządku dziennym. Każdego lata kuzynostwo wraz z chłopcem Gatem spotykają się na swojej cudownej amerykańskiej wyspie, by w pełni korzystać z luksusu jaki zapewniają im pieniądze. Pewnego lata jedno z kuzynostwa, piętnastoletnia Cadence idzie w nocy pływać i uderza głową w kamień przez co zapomina zupełnie o owych wakacjach....


„Jeżeli chcecie żyć tam, gdzie ludzie nie boją się

szczurów ani prawdziwej miłości, musicie porzucić
mieszkanie w pałacu.”


I szczerze, nic więcej nie mogę Wam powiedzieć, żeby nie zdradzić niczego za dużo. Nie dziwcie mi się, jakoś do połowy całej tej książki nie mogłam się w to w ogóle wkręcić, nie miałam pojęcia co to za historia, o czym opowiada, jaki jest wątek główny. Wszystko było takie nijakie. Jedyne co trzymało mnie przy tej powieści to klimat. Oj, autorka stworzyła naprawdę niesamowity klimat, który idealnie działa na naszą wyobraźnię i zmysły. Ale to jeszcze nie koniec! Bardzo cenię sobie książki, które choć przez połowę zanudzają... w którymś momencie robię rewolucję i wojnę w naszych głowach i sprawiają, że nie można się od nich oderwać. No mówię Wam! Jestem pod wrażeniem!

Należy się Wam słowo na temat bohaterów. Co do czwórki z przyjaciół, nie mam niczego do zarzucenia. Ale główna bohaterka... ugh... Cóż, Cadence, co ja mam z Tobą zrobić? Tak jak mówiłam, była mi obojętna do połowy, tak jak wszystko, ale potem zaczęła mnie lekko irytować... swoją głupotą, nieprzemyślanymi decyzjami, zadufaniem w sobie i użalaniem się nad własnym losem. Na szczęście i ona się zrehabilitowała i nastąpił gdzieś na końcu moment, w którym przekonałam się do niej.

„Lubię takie gry słowne. Pojmujecie? C i e r p i ę na migreny. Nie c i e r p i ę głupców. To słowo w obydwu zdaniach znaczy niemal to samo, ale nie zupełnie.”

Jak to w młodzieżówkach, nie brakuje tutaj również wątku miłosnego. Ale i to jakiego! Uwierzcie mi, choć bardzo ważny, wcale nie wysuwa się na pierwszy plan i do tego nie jest płytki i przewidywalny jak w niektórych tego typu książkach. Naprawdę klasa jest zachowana! A dla tych spragnionych gorących romansów, spokojnie, zapewniam, że i tak nie będziecie się nudzić!


„Bycie z Tobą ubiegłej nocy było lepsze niż czekolada.

A ja, głupi, myślałem, że nie ma niczego lepszego od czekolady.”


Wydaje Wam się, że ta powieść może być przewidywalna? Nic z tych rzeczy, naprawdę. Zakończenie wcisnęło mnie w fotel i sprawiło, że miałam wiecznie otwartą buzię i łzy w oczach. Polecam, naprawdę. Warto przetrwać początek, by przeżyć dalszą historię... choć przyznam szczerze, jestem bardzo wybredna w tej kwestii i zwykle, gdy książka nie zainteresuje mnie na początku, już jej raczej nie skończę. Także, wielki plus!

„Dobrze być kochanym, nawet jeśli ta miłość nie będzie trwała wiecznie.”

Dla wahających się, polecam z całego serduszka! Za ten klimat, za ciepło, za nieprzewidywalność... i choć z początku odrzuca, dajcie jej szansę! Wiem, że Byliśmy Łgarzami na długo pozostanie w mojej pamięci ♥