czwartek, 28 czerwca 2018

Książka czy film? Szukam różnic!

Hej skarby!
Myślę, że temat dość oklepany. Ogólnie w sferze książkoholików przyjęło się, że książka jest lepsza niż film. A co myślę o tym ja? Myślę, że jeśli przytoczę Wam kilka tytułów, które zostały zapisane jak i jednocześnie zekranizowane, przedstawię Wam swój pogląd na tego typu sprawy. Dlatego dzisiaj, przychodzę do Was z zestawieniem pięciu pozycji książek, które doczekały się swojej ekranizacji!



Powiem tak, jestem bardzo wyrozumiała w kwestii ekranizacji. Kiedy większość narzeka jak bardzo film różni się od książki, ja bronię go, bo przecież nie da się odtworzyć książki w stu procentach, to po prostu niemożliwe. Poza tym każdy ma inną wizję danego dzieła literackiego, które miałoby zostać przeniesione na ekran. Poza tym, często tworzenie filmu ograniczają prawa autorskie utworu literackiego i zwyczajnie nie pozwalają reżyserowi wiernie odwzorować książki. Jednak nie przedłużając, przejdźmy do naszego zestawienia!


O tej książce wypowiadałam się już, ale oczywiście nie miałam okazji powiedzieć o filmie. Dzieło Andy'ego Weira jest dla mnie po prostu mistrzostwem. Nie muszę na ten temat się chyba wypowiadać? A w kwestii filmu? Cóż, kto oglądał, ten wie, w jakim stopniu różni się on od książki, a różni się. Ale jak to się ma do całości, podczas, gdy nadal ogląda się ten film z rozdziawioną gębą i oczami jak pięć złotych. Kurczę, nie wiem jak Wy, ale jak dla mnie to ta ekranizacja, biorąc pod uwagę sam film, nie książkę, jest kolejnym dziełem reżyserskim, które potrafi wzbudzić w widzu niesamowite emocje. Jak dla mnie, wielki plus!








2. Gwiazd naszych wina

Pamiętacie może, że tą książką niezbyt się zachwyciłam. No właśnie. To było... ponad dwa lata temu. Uważałam, że jest dość oklepana. W końcu przyszedł czas na ekranizację. Obejrzałam ją, nie kłamię, dosłownie wczoraj. No i co? No powaliło mnie na łopatki. Naprawdę, brakło mi słów. Nie wiem czy to akurat fakt, że ekranizacja jest lepsza od książki, bo tego absolutnie nie mogę powiedzieć, ale zainspirowała mnie ona, żebym ponownie sięgnęła po ten tytuł i zastanowiła się nad nim jeszcze raz. Bo co takie dwa lata znaczą? A znaczą dużo, bo przez dwa lata w moim życiu jak i pojmowaniu świata bardzo wiele się zmieniło. Przestałam patrzeć na dzieła literackie jak i filmowe przez pryzmat popularności. Ale w kwestii samego filmu, uważam, że stworzony jest również niesamowicie.






3. Pamiętnik

O ile się nie mylę, tą książką byłam bardzo zachwycona. Słyszałam jednak wiele negatywnych recenzji. Ja nie wiem, co ze mną jest, ale bardzo często odbieram wszystko inaczej niż reszta, ale co poradzić? Miałam swój ulubiony moment w tej powieści i gdy tylko przyszło mi obejrzeć jej ekranizację, z niecierpliwością czekałam na niego. A tu co? Nie było go! Pominęli! Zapomnieli o moim ulubionym momencie! Jak gdyby był zupełnie nieistotny! Nie mogłam pogodzić się z tym bardzo bardzo długo. Obejrzałam film drugi raz i dotarło do mnie jak wielki sentyment odczuwam do tej historii, bez względu na to, w jakiej wersji ją poznaję. Film jest równie wzruszający i idealnie odzwierciedla realia książki.







4. Życie Pi

I kolejna perełka wśród książek. Tutaj z ekranizacją było troszeczkę inaczej, ponieważ film, pierwszy raz obejrzałam Życie Pi, gdy miałam jakieś dziesięć lat. Wtedy ten film był dla mnie nudny, monotonny i jakiś taki bez sensu. Wiecie, byłam za mała, żeby zrozumieć wartości jakie ze sobą niesie i całą jego filozofię. Może Wy byliście wybitnie mądrzy w wieku dziesięciu lat, ale dla mnie było to zdecydowanie za wcześnie jak na takie filmy. Potem przyszedł czas na książkę. Oczywiście, że wtedy byłam już wystarczająco dojrzała, by dotarło do mnie to, co autor miał na myśli. Dlatego sięgnęłam po film jeszcze raz. I po raz kolejny zostałam powalona na łopatki. Dopiero wtedy dostrzegłam jak cudowny jest ten film. Wiecie, chodzi mi tu głównie o efekty specjalne. Kto mi nie powie, że ten film naprawdę jest nakręcony niesamowicie.





5. Papierowe Miasta


I kolejny raz Green. Papierowe miasta to niesamowity klimat, który kocham całym sercem. Pamiętam, że gdy dowiedziałam się o planach na zekranizowanie tej książki, byłam nieco przerażona. Nie wiedziałam jak twórcy filmu będą w stanie oddać tak naprawdę 80% całej książki. Potem pamiętam wielkie kontrowersje, gdy okazało się, że Cara Delevingne ma grać Margo. Wiecie, nie mam w zwyczaju oceniać aktora przed zobaczeniem jak odgrywa swoją rolę, tak też zrobiłam tutaj. Warto dodać, że film ten miał być tylko inspirowany książką, a nie jego wierną adaptacją. I wiecie co? Bardzo dobrze! Wyszła historia ta sama, z tymi samymi wartościami i klimatem, ale z drugiej strony bardzo unikatowa. Wiem, że wiele razy będę wracać zarówno do książki, jak i filmu.





Myślę, że powinniśmy być bardziej wyrozumiali do produkcji filmowych. Bo pomyślcie, gdyby przed takim Avatarem powstała książka, zapewne większość osób mówiłoby, że ten film nie oddaje książki i w ogóle fuj i ble! Wiecie co? Uważam, że nie można patrzeć na żaden film przez pryzmat książki. Są to dwie zupełnie odmienne formy ukazywania historii. Spójrzmy na to drugim okiem!

A co Wy sądzicie na ten temat?

26 komentarzy:

  1. Pamiętam, że do "Gwiazd Naszych Wina" byłam bardzo negatywnie nastawiona, jendnak film zobaczyłam jeszcze w gimnazjum i spodobał mi się, jednak do książki nie wróciłam.
    "Pamiętnik" to cudowny film, ogólnie filmy na podstawie książek Nicholasa Sparksa są cudowne. Książka jest na półce i cierpliwie czeka na swoją kolej.
    "Życie Pi" oglądałam nawet niewiedząc, że jest również książka. W filmie zakochałam się. I książka jak i film mają w sobie tą magię <3
    Co do "Papierowych Miast" oglądałam tylko film i to jeszcze bardzo późno i dawno. Nie pamiętam wszystkiego dokładnie jednak wiem, że mi się podobało.
    Pozdrawiam
    Stelladj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj racja, filmy na podstawie książek Sparksa są cudowne! A co do Papierowych Miast, to polecam z całego serduszka sięgnąć po książkę! Zwłaszcza skoro minęło tak długo od oglądania filmu :D
    Buziaczki ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie racja film i książka to niby co innego, ale jednak jeśli jakiś film powstaje na podstawie książki, to dobrze by było gdyby w pewnym stopniu się z nią pokrywał, a najważniejsze wątki zostały ukazane w taki sam, albo podobny sposób jak w książce. :)
    Marsjanina nie dałam rady dokończyć, bo strasznie mnie męczył styl autora, filmu też nie oglądałam i szczerze mówiąc nie zamierzam.
    Gwiazd naszych wina kocham zarówno w formie książki jak i filmu <33 Jest to dla mnie ważna książka, bo w sumie od niej zaczęłam czytać nałogowo no i wycisnęła mi łzy z oczu. ;') Film zresztą też. :D
    Z reguły mam tak, że podczas oglądania ekranizacji przeżywam większe emocje niż podczas czytania. Na przykład kiedy czytałam ksiązkę "Marley i ja" uroniłam kilka łez, ale były one niczym w porównaniu z tym co się ze mną działo podczas oglądania filmu, kiedy to ryczałam jak bóbr i nie mogłam się opanować. :D
    Pozdrawiam i zostaję na dłużej :)
    https://recenzjeklaudii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że gdy ktoś podkłada nam coś w pełni zobrazowane, czyli film, coś gdzie ewidentnie widać dosłownie każde uczucie i gest, potrafimy się wczuć w to czasem bardziej niż w książkę, gdzie jednak trzeba wysilić umysł!
      Zapraszam i mam nadzieję, że bardzo Ci się tu spodoba :D
      Buziaczki ♥

      Usuń
  4. Też czytałam książkę ''Gwiazd naszych wina'', a potem obejrzałam film. Zarówno powieść jak i ekranizacja mi się wtedy podobały. Teraz chciałabym zabrać się za filmy na podstawie książek Sparksa, bo wiele o nich słyszałam. :) Zawsze staram się najpierw zabrać za czytanie, a dopiero potem za ekranizację, ale czasem mi to nie wychodzi. :D Jak w filmie zachowane są główne wątki z książki i nie ma jakichś znaczących różnic to wtedy lepiej mi się taki ogląda. A jak już są takie zmiany, że nie za bardzo pokrywają się z książką to już gorzej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak spotykam się z opiniami, że film jest do kitu przez to, że np bohaterka ma inny kolor włosów:(
      A co do Sparksa, polecam z całego serduszka!
      Buziaczki ♥

      Usuń
  5. Oglądałam tylko 'Marsjanina', reszty filmów nie widziałam i książek nie czytałam. Marsjanin nie zachwycił mnie, ale też nie miałam z nim większych problemów. Taki film na raz do zobaczenia i zapomnienia.
    Ogólnie do ekranizacji podchodzę z dużą swobodą. Nie muszą być takie same jak książka, byle wizja reżysera trzymała się kupy i miało to jakiś charakter. :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie! A w kwestii Marsjanina polecam przeczytać też książkę! Może bardziej Ci się spodoba :D

      Usuń
  6. Nie przepadam za ekranizacjami książek Greena, może dlatego że jego powieści mocno zapisały się w mój - wtedy podczas czytania - nastoletni światopogląd i nie odzwierciedlaly należycie tego, co zdążyłam wyobrazić sobie w głowie ;> natomiast życie pi było genialne, film zachęcił mnie do sięgnięcia po książkę :) nie przestrzegam zasady "najpierw książka potem film".to po co siegne najpierw to dzieło zwykłego przypadku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w sumie podobnie, co wypadnie pierwsze to wypadnie! I zgadzam się co do Życia Pi! :D

      Usuń
  7. Pamiętnik oglądałam i mega mnie wzruszył :)

    mojaszafamodnaszafa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z powyższymi propozycjami filmów lepszych od książek. Do tej listy dodałabym
    Serial The 100, przynajmniej trzy pierwsze jego sezony, które śledziłam i film ,,Trzy metry nad niebem''.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, może nie tyle lepszych, ale zdecydowanie równie dobrych!
      Słyszałam właśnie, że The 100 jest lepsze od książki, ale jeszcze nie miałam okazji się przekonać

      Usuń
  9. Niekiedy książka jest lepsza od filmu, a czasami wręcz odwrotnie. Na przykład ,,Ojciec chrzestny" (film) jest dla mnie odrobinkę leszy od książki, która również w moim odczuciu jest bardzo dobra. Na pewno wiele zależy od reżysera, scenarzysty, samych aktorów, ale niektórych książek nie da się pobić, a niektóre filmy na podstawie książek przebijają pierwowzór :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta prawda! Znam wiele filmów, które są zdecydowanie lepsze od książki!

      Usuń
  10. Zacznę od "Marsjanina" - książka nie przypadła mi do gustu, pamiętam że nawet nie dałam jej szansy i po 130 stronach przerwałam lekturę. Z filmem nie miałam do czynienia.
    "Gwiazd naszych wina" - czytałam i oglądałam. Podobało mi się jedno i drugie, aczkolwiek dalej obstaję przy literaturze.
    Oglądałam również "Życie Pi", pomimo nieprzeczytania książki. Jeden z biedniejszych filmów, nie wiem jak z książką.
    Z resztą nie miałam do czynienia, ale może kiedyś to nadrobię.
    Myślę, że wszystko jest kwestią reżysera. W zależności od jego podejścia i "wizji" ekranizacja może być lepsza lub gorsza od pierwowzoru - np. powieści.

    A co myślisz o książkach, które powstały na podstawie filmu?

    Pozdrawiam,
    Kaczuszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwestii Marsjanina baaardzo polecam film, mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że lepszy od książki!
      W sumie podchodzę do nich jak do filmów na podstawie książek. Trzymam się głównie pierwowzoru, a jak wyjdzie książka, to się okaże. Wiem na przykład, że Stowarzyszenie umarłych poetów jest cudownym filmem, postała książka również, ale nie miałam okazji się z nią zapoznać. Szczerze to dziwnie przerzucić mi się z filmowego świata na książkowy, trudniej niż w drugą stronę, ale nie neguję!
      Buziaczki ♥

      Usuń
  11. Wszystkie oglądałam i czytałam, więc mogę porównywać. Ale nie wiem jak, bo tak samo je lubię. Szczególnie Sparksa i Greena <3
    POCZYTAJ ZE MNĄ

    OdpowiedzUsuń
  12. Książka Gwiazd naszych wina podobała mi się tak samo jak ekranizacja, za to Papierowe miasta... do mnie ekranizacja nie przemówiła. Może z powodu Margo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uważam, że w sumie Cara poradziła sobie z odegraniem roli Margo. Jedyne co, to tylko inaczej sobie tę Margo wyobrażałam wizualnie

      Usuń
  13. Do dziś pamiętam ile łez wylałam podczas oglądanie "Gwiazd naszych wina", choć muszę przyznać, że książka nie wzbudziła we mnie aż takich emocji. Z kolei z "Pamiętnikiem" mam tak, że film lubię bardzo - wracam do niego co jakiś czas. Przez książkę nie jestem w stanie przebrnąć do końca. (Próbowałam trzy razy.)

    Zapraszam do siebie: https://slowemstworzona.blogspot.com/2018/06/wydao-sie-czyli-ksiazkowy-przeglad.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W którymś momencie Pamiętnik jest nudny, ale polecam mimo wszystko doczytać do końca! :D Z Gwiazd naszych wina miałam bardzo podobnie!

      Usuń
  14. Ja bardzo rzadko porównuje książki do filmów. Zwykle nie lubię "powtarzać" ej samej historii. Chociaż zdarzyło się kilka wyjątków - jak na przykład nieźle zrobiony HP czy "Zanim się pojawiłeś" ;)

    Pozdrawiam
    Caroline Livre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim się pojawiłeś nie miałam jeszcze okazji ani przeczytać, ani obejrzeć, ale nasłuchałam się tyle dobrego, że szybko muszę to nadrobić!
      Buziaczki ♥

      Usuń